niedziela, 23 marca 2014

Epizod 6.



Grzegorz patrzył na mnie rozbieganym wzrokiem i kiwał głową niedowierzając w to co widzi. Z zdziwienia i przerażenia przestałam tańczyć. Aby nie zasłabnąć przytrzymałam się rury. Tego najbardziej się obawiałam. Za wszelką cenę starałam się unikać go, jednak nic to nie dało. Byłam stu procentowo pewna, że tutaj w burdelu nigdy się na niego nie natknę. Codziennie wieczorami modliłam się, by nigdy więcej go nie spotkać mimo, że mieszkamy w jednym mieście, a Rzeszów nie jest, aż tak dużym miastem pokroju Warszawy czy Krakowa. Jednak stało się. Siedzi teraz przede mną z urodzinową czapeczką na głowie. Zza sceny Brudas krzyczy, że mam tańczyć, lecz ja stoję jak sparaliżowana. Nie potrafię zrobić zwykłej prostej czynności, chociażby takiej jak przejście z punktu A do punktu B. Koledzy Grzegorza buczą i pokazują zaciśnięte piąstki z kciukiem skierowanym ku dołowi. Brunet błyskawicznie wstaje i udaje się ku wyjściu z sali. Kilku jego kolegów krzyczało za nim, ale nie zwracałam na to uwagi. Z szybkością błyskawicy zbiegłam z sceny i pognałam za siatkarzem.

-Zaczekaj! –krzyczałam.

On jakby mnie nie słysząc szedł dalej przed siebie. Biegnąc ile sił w nogach próbowałam go dogonić. W końcu udało mi się. Szarpnęłam za jego ramię, a siatkarz, wyraźnie zdenerwowany, odwrócił się i zmiażdżył mnie swoim wzrokiem.

-Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś dziwką, co?! Wspominałaś tylko, że studiujesz. O żadnej prostytucji nie było mowy! –Chwycił za ramiona i wściekle mną potrząsnął tak, że zakręciło mi się w głowie. –W co ty ze mną grasz? Pierwsze ratuje ci dupę, w zamian za to umawiamy się na kawę... Czułe słówka, obiecanki… -prychnął. –A ja głupi się zakochałem. Nie mogłem przestać myśleć o tobie. Cały czas  przed oczami miałem twoją twarz… Teraz, nagle dowiaduję się, że panią puszczalską jesteś! Dosyć, że owinęłaś mnie wokół palca, to cały czas kłamiesz! Grasz w jakąś grę, której całkiem nie rozumiem. Może za chwilę dowiem się, że nie nazywasz się Anastazja Nowaczyk? –pokiwał głową niedowierzając. –Jesteś żałosna. Myślałem, że jesteś porządną kobietą. Mocno myliłem się co do ciebie.

Ciągle patrzył na mnie pogardliwym wzrokiem. Nawet nie dał mi się wytłumaczyć. Chociaż zszokowana nie wiem czy zdołałabym cokolwiek z siebie wydusić. Środkowy oparł się plecami o znak drogowy i zjechał po nim. Niepewna siebie, uklęknęłam przed nim i położyłam ręce na kosokowych kolanach. Błyskawicznie zrzucił je. Zabolało.

-Ja cię tak bardzo przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas…

-Ale nie możesz –warknął.

-Wiem i bardzo tego żałuje. –Ciągle starałam się mówić spokojnie, aby nie wybuchnąć złością, bądź płaczem. –Ostatnio mam czas zwierzeń, więc i teraz się tobie zwierzę. Nie jestem prostytutką. Przynajmniej się za nią nie uważam. Wczoraj miałam pierwszego klienta. Szef nas do tego zmusił. Nie robiłam tego z własnej woli. Nie miałam innego wyboru. Z początku ja tu tylko tańczyłam. Nic więcej. Chciałam zarobić na swoje utrzymanie. Nie mam rodziców, ani żadnej innej rodziny, więc na pomoc finansową, nie mówiąc już o jakiejkolwiek innej, nie mogłam liczyć. Muszę radzić sobie sama.

Mówiłam bardzo szybko, bez ładu i składu, byleby jak najszybciej wytłumaczyć się Grzegorzowi. Głęboko odetchnęłam.

-Wybacz mi, proszę. Nie mówiłam ci o tym, bo bałam się, że mnie oczernisz i odepchniesz. –Brunet siedział z wzrokiem wbitym w bruk. Było to denerwujące. –No powiedz coś!

-Myślisz, że mi z tym wszystkim łatwo? –w końcu odezwał się spoglądając na mnie swoim smutnym wzrokiem. –Dopiero dowiedziałem się, że jesteś prostytutką, choć w sumie nią nie jesteś. –Pokręcił głową. –Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć, przetrawić. To dla mnie za dużo. Wybacz.

Brunet o czekoladowych oczach wstał, otrzepał pupę i ruszył z powrotem do klubu. Nie miałam zielonego pojęcia co mam zrobić, aby go zatrzymać. Miałam mu jeszcze dużo do opowiedzenia, ale nie wiedziałam jak mam się za to zabrać. Zdesperowana wstałam i zapytałam:

-Idziesz już?

Brunet odwrócił się.

-A nie widać?

Już miałam na języku, by powiedzieć, że pytaniem nie odpowiada się na pytanie, ale nie chciałam pogarszać sprawy, więc się powstrzymałam.

-Zostaniesz jeszcze? Przecież miałam dla ciebie zatańczyć i… To był twój prezent urodzinowy.

-Za taki prezent to ja podziękuje. Nie chcę abyś robiła to z przymusu i przed chłopakami z drużyny.


-Spotkamy się jeszcze? –zapytałam z nadzieją w głosie.

-Jak to wszystko sobie przyswoję to zobaczę, ale chyba wątpię. Nie licz na cud, że wpadnę w twoje ramiona i wszystko ci wybaczę. W razie co to wiesz, gdzie cie szukać.

Rzucił od niechcenia „cześć” i razem z swoimi przybyszami przeniósł swoją imprezę gdzie indziej. I tyle go widziałam. 

Mijały dni, tygodnie, a ja nadal miałam nadzieję, że środkowy wszystko przemyślał i jednak zjawi się, po czym wszystko mi wybaczy. Brudas zrobił mi straszną awanturę o tą ucieczkę z sceny. Goście nie byli zadowoleni i skończyło się jak skończyło. Mianowicie dostałam niezłą nauczkę na przyszłość w postaci zwichniętego nadgarstka, rozwalonego łuku brwiowego, podbitego oka i kilku siniakach oraz zadrapaniach. Swoją „pracę” wykonywałam dalej. Bałam się postawić szefowi i powiedzieć mu, że kończę u niego swoją pracę. Nie pozwoliłby na to. Zrobiłby wszystko, abym powróciła do niego, nawet przy użyciu siły. Jednym zdaniem-marzec nie należał do udanych miesięcy. Na studiach jest ciężko, ale daję sobie radę. Przynajmniej mam odskocznię od wszystkich moich problemów i zmartwień. 

Aktualnie mamy 9 kwietnia i ten dzień mam wolny od pracy i uczelni. Postanowiłam odpocząć od tego wszystkiego i zrobić małe porządki w mieszkaniu. Rano byłam na zakupach i uzupełniłam swoją lodówkę, po czym za raz wzięłam się za sprzątanie w szafkach. Muszę przyznać, że jest w nich niesamowity bałagan, aż dziwię się, że w tym bałaganie się odnajduje.  Około godziny szesnastej całe mieszkanie lśni czystością i postanawiam zrobić Lasagne. Akurat na nią mam dzisiaj niesamowitą ochotę. Wyciągam wszystkie potrzebne produkty na stół i biorę się za przygotowanie tego pysznego dania. Po ponad godzinie potrawa jest gotowa i wstawiam ją do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, a ja w tym czasie idę wziąć gorącą kąpiel. Odkręcam kurek z ciepłą wodą, która powoli wypełnia brzegi wanny, po czym nalewam przeróżne olejki relaksujące. Zdejmuję szare dresy, biały top  oraz bieliznę i wchodzę do wanny. Kiedy moja skóra marszczy się jak u siedemdziesięciolatka, z  żalem serca, wyłaniam się z wody, owijam ręcznikiem i maszeruję prosto do sypialni ubrać się w za dużą o kilka rozmiarów bluzkę z logiem zespołu U2, która sięga mi do połowy ud. 
 Odświeżona udaję się do kuchni wyciągnąć Lasagne, która jest już gotowa do spożycia. Z dolnej szafki przy oknie wyjmuję talerzyk, nakładam sobie parującej potrawy i usadawiam się w salonie, na kanapie, przed telewizorem. Niespodzianie słyszę pukanie do drzwi. Ściszam telewizor, naciągam bluzkę, po czym nie patrząc kto znajduje się po drugiej stronie, otwieram drzwi. Na klatce schodowej stoi znajoma mi osoba. Wpycha mnie do mieszkania zamykając za sobą drzwi i mocno przygważdża mnie do ściany namiętnie całując. Zdziwiona jego obecnością i śmiałym zachowaniem nie odwzajemniam pocałunku, lecz ta zaduma nie trwa długo i daję w ten pocałunek tyle żarliwości jak jeszcze nigdy dotąd. Palce zanurzam w kruczoczarnych włosach. Po chwili ściągam jego kurtkę i rzucam na podłogę. Mężczyzna chwyta mnie za pośladki i owija wokół pasa moimi nogami.

-Co się stało, że mnie odwiedziłeś? –pytam pomiędzy pocałunkami.

-Pojąłem już kilka rzeczy -uciął i wręcz wcisnął mi język do gardła.

-Sypialnia jest tam –wysapałam po chwili wskazując na pomieszczenie, kiedy brunet składał pocałunki na mojej szyi.

Ciągle całując się ruszyliśmy do wspomnianego pokoju. Po drodze zrzucaliśmy mnóstwo rzeczy z półek i szafek. W końcu dotarliśmy na miejsce. Kosa rzucił mnie na łóżko i zdjął swoją koszulkę, po czym ponownie wpił się we mnie. Jego dłonie oraz usta maglowały mnie od stóp do głów. Pod jego ciałem czułam się bezpieczna i potrzebna. Nigdy nie byłam jeszcze w takim stanie. Byłam szczęśliwa nie dlatego, że aktualnie całuję się z Kosokiem, ale dlatego, że mi wybaczył. Bo gdyby nie było to prawdą to nie byłoby go tutaj. Po kilku minutach byliśmy już całkiem nadzy i uciekaliśmy się ku spełnieniu. Kosy uda działały cuda. Z podniecenia wbijałam paznokcie w kark i plecy Grzesia, a z naszych gardeł wydobywały się przeróżne dźwięki. Nigdy z nikim nie było mi tak dobrze. Brunet przeciągle jęknął, a zaraz po nim ja, po czym przygniótł mnie swoim ciałem, głowę kładąc na moich piersiach ciężko oddychając. Po chwili nasze oddechy się uspokoiły. Kosok przykrył nas kołdrą ciągle się do mnie tuląc. W tym błogim stanie mogłam trwać wiecznie.

-Czemu tu przyszedłeś? –spytałam, delikatnie przeczesując palcami jego włosy.

Środkowy oparł głowę na ramieniu.

-Wiem, długo zajęło mi przemyślanie tej całej sprawy, ale musiałem ochłonąć i na spokojnie przemyśleć to wszystko. Teraz w końcu zrozumiałem, że uzależniłem się od ciebie mimo, że w ogóle cie nie znam. Próbowałem wyrzucić twoją twarzyczkę z pamięci, ale po tej aferze wszystko przypominało mi ciebie. Mam jeszcze większego bzika na twoim punkcie niż przedtem –delikatnie ujął mój policzek i z wielką czułością złożył na ustach pocałunek.

Czułam się jak w raju. Myślałam, że nie dożyję czasu, kiedy wreszcie będę szczęśliwa.

-Zrobisz coś dla mnie? –zapytał po chwili.

Kiwnęłam twierdząco głową.

-Skończ z tym burdelem, prostytucją, tańcem... Nie chcę, abyś to robiła. Na pewno nie daje ci to przyjemności ani korzyści. Tylko szkodzi. Ja zrobiłem coś dla ciebie. Zaakceptowałem twoją przeszłość i mam nadzieję, że ty teraz zrobisz to samo dla mnie. Oddziel tę część życia grubą krechą i zacznij nowy rozdział. Zrób to dla mnie. To jest jedyne co oczekuję od ciebie. Proszę.

Kosa chwycił moją dłoń, przystawił do swoich ust i zaczął składać pocałunki, do czasu, gdy ujrzał rany po cięciach. Zgromił mnie wzrokiem.

-Co to jest? –wskazał kiwnięciem głowy.

Już zniknął ten słodki i miły jak baranek Kosa. Był wyraźnie wkurzony.  Wyrwałam rękę, odsunęłam się od Kosoka, narzuciłam na siebie swoją koszulkę, która leżała pod komodą i podreptałam boso do kuchni, gdzie nalałam sobie do szklanki wody mineralnej i usiadłam na szafkach kuchennych. Brunet po chwili przyszedł ubrany tylko w same bokserki.

-Pytałem się coś ciebie. Tniesz się? –stanął przede mną podpierając się pod boki.

-Nie robię już tego od dawna. To był tylko raz. Widzisz –wysunęłam mu nadgarstki przed nos –nie mam żadnych świeżych ran. To są stare. Miałam chwilę słabości i tyle. Nie chcę teraz o tym mówić. 

Westchnął głośno.

-To, że miałaś chwilę słabości nie oznacza, że od razu musisz się ciąć!  Każdy czasem ma doła, więc nie rozumiem twojego postępowania. Wybaczyłem ci, bo myślałem, że ta cała sprawa wtedy w klubie dała ci coś do myślenia. Samookaleczenie się nie jest żadnym wyjściem z sytuacji. Jesteś dużą dziewczynką i powinnaś o tym wiedzieć.

-Widać, że mnie nie rozumiesz. Żyletka sprawia, że przestaję myśleć o bólu, który mi zadano, ucisza go... 

-Przestań! -przerwał mi. -Nie chce dłużej tego słuchać. Umówmy się tak. Ja zapomnę o tej całej sprawie, a ty więcej już tego nie zrobisz. Rozumiemy się?

-Obiecuję. Nie tknę już nigdy więcej żyletki.

-Dobra, a co z moją propozycją. Zrobisz to dla mnie? –spytał z nadzieją w głosie, tuląc mnie do siebie.




Tak bardzo Was przepraszam za późną porę i za to co jest tam powyżej. Ten epizod akurat skończyłam pisać, ponieważ wszystko piszę na bieżąco, bo niestety mój zapas rozdziałów dawno się skończył i nie mam już siły, aby coś poprawiać itp. To jest chyba najgorszy rozdział z tych wszystkich co już dodałam. Dzisiaj nie mam weny i nie potrafię przelać na kartkę w Wordzie to co mam w głowie, a nie chciałam nic nie dodawać, więc chociaż to jest. Obiecuję, następny będzie lepszy. Postaram się.


Dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna za tak liczny odzew pod poprzednim postem. To napawa mnie optymizmem i chęciami do pisania. Jeszcze raz dziękuję. :*


Przyznam się, że ten tydzień nie należy do najlepszych. Od poniedziałku cały czas na hali aerobik, we wtorek sprawdzian z matematyki, który poszedł fatalnie (Nie tylko mi. Na całą klasę dwie trójki, a reszta dwójki i jedynki. Drugi terminie witaj!), środa-wizyta u okulisty i jak się okazało znowu pogorszyła mi się wada wzroku, w czwartek Mistrzostwa w Aerobiku Grupowym, które również poszły fatalnie (Byłam i jestem strasznie zła na siebie. Mogłam tańczyć szybciej, lepiej, robić pełniejsze ruchy, wyżej podnosić nogi i bardziej się postarać.), ale na szczęście piątek wolny i jedyny pozytyw tego tygodnia-odwiedziłam nauczycieli w gimnazjum. Bardzo miło mi się z nimi rozmawiało i z chęcią, gdy będą matury w maju wybiorę się tam ponownie. A jak Wam minął ten tydzień? :)

To co,  w przyszłą niedziele epilog? ;)

Do zobaczenia. ;D  

20 komentarzy:

  1. nieźle się wpienił nasz Kosa. Aż byłam zdziwiona. Ale dobrze, że w końcu jej wybaczył. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę dużo się tutaj dzieje, że tak powiem. Kosa niemało mnie zaskoczył, ale chyba dobrze, że wybaczył, tylko realnie to chyba nie do zaakceptowania w takim czasie ale okej mamy fikcje ;p
    Za tydzień już epilog? Nie pisałaś nigdzie, że to będzie coś krótkiego ;]
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak teraz przemyślałam co napisałaś i masz rację. Głupio to zrobiłam, ale jak napisałam w notce to dzisiaj po prostu jakoś nie mam weny ani nie potrafię przelać to co mam w głowie na kartki Worda. Przepraszam. ;c
      Z tym epilogiem to tylko propozycja. ;)
      Również pozdrawiam. :D

      Usuń
  3. Wroc.. jak to epilog ;o juz ? ;c
    Kosa so romantico ;D haha xd nie no, bardzo sie ciesze, ze jej wybaczyl. ;p czekam na dalszy rozwoj wydarzen i w zadnym wypadku nie zgadzam sie na epilog! ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z tym epilogiem to tylko propozycja. ;)
      Dalszy rozwój wydarzeń planowany na przyszłą niedzielę. ;3
      Również pozdrawiam. ;D

      Usuń
  4. To ma być słabe to jest MOCNE tu się dzieje i to bardzo dużo i pozytywnie ^^ Ahh ten Grzesiu jak kocha to na maksa ^.^ Też bym tak chciała kochać na maksa :( a może potrafię? Nie wiem. Ale po co ja to tu piszę??? Mniejsza z tym twój blog jest świetny
    Mam nadzieje że Anastazja przystanie na propozycje Grzesia ;)))
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://od-spojrzenia-do-zakochania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ;)
      Wszystko okaże się w przyszłym tygodniu. ;D
      Również pozdrawiam. ;3

      Usuń
  5. Uhuhu....
    Ten rozdzial jest dobry, az boje sie spytac co bylo w glowie ^^
    Ale awanture zrobil przed klubem.... wcale sie nie zdziwilam, ze przez zejscie ze sceny dostala lomot.
    Na cale szczescie Kosa przemyslal wszystko i zjawil sie u A. Spragnieni siebie przezyli swoj pierwszy raz magiczny.
    Warunek niby niewygorowany...ale.... czy A. Sie zdecyduje? Czy bedzie miala odwage odejsc z klubu? A jesli odejdzie to czy przezyje?
    Czekam na nastepny i smutno ze to bedzie epilog :/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym epilogiem to tylko propozycja. ;)
      Również pozdrawiam. ;D

      Usuń
  6. Juz? Za szybko.Nawet nie sądziłam,że akcja się tak rozwinie.Super :D Do następnego :D Zaprszam do siebie :D http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym epilogiem to tylko propozycja. ;)
      Dzięki. ;D
      Do niedzieli. ;3

      Usuń
  7. Tyle tu treści i zmian akcji, że aż idzie się pogubić :P
    Ale dla mnie to jest właśnie fajne :D
    Podobnej reakcji Grześka się spodziewałam, jaką właśnie przedstawiłaś. On się zakochał. Powiedział to. To naprawdę bardzo wiele znaczy. Szczególnie dla Anastazji, która w swoim życiu potrzebuje jak najwięcej takich słów.
    Jestem ciekawa, czy poradzi sobie z Brudasem i odejdzie z klubu bezproblemowo?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli staję się przewidywalna? :o
      Dzięki. ;3
      Również pozdrawiam. ;*

      Usuń
  8. Wow nie spodziewałam się takiego uczucia Kosy względem Anastazji. Wiadomo, że mu zależało, bo się starał umówić z nią na kawę itp ale i tak mnie zaskoczyłaś. Z jednej strony źle, że Grzesiek się dowiedział prawdy w taki sposób, a z drugiej to lepiej, bo wie czym się zajmuje. Nie wiem jak ona się wyrwie z tego piekła, ale dla szczęścia jakie czeka ją u boku Kosy warto :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz trafiłam na opowiadanie, które nie jest zwyczajnym love story o miłości a opowiadaniem z charakterem. Jesteś świetna w tym co robisz. Czytam i z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za słowa uznania. Bardzo mnie motywują. ;3
      Następny naturalnie w niedzielę. ;)

      Usuń
  10. Genialny!:) Ej nie epilog? Jeszcze nieee!!!
    "Kosy uda działają cuda" Czemu mnie aż tak to śmieszy? o.O
    No nic do następnej niedzieli Buziaki Lolkaa:*
    Ps. Wdzięczna bym była jak byś wyłączyła weryfikację kom. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)) Nominuję Cię do Liebster Award :))
    Więcej u mnie ;)
    http://zawsze-jestem-blisko.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Rudzielec ;)

    OdpowiedzUsuń