Chcieliście Grzesia? Proszę...
Żyletka.
Ciach.
Krew.
Żyletka.
Ciach.
Krew.
Żyletka.
Ciach.
Krew.
I tak na
okrągło.
Po powrocie
z klubu nie mogę się opanować. W samej bieliźnie, siedzę na podłodze, w kuchni,
na zimnych płytach, sama jak ten palec, w morzu łez. Z ran na nadgarstkach
sączy się krew, która kroplami spada na białe płytki.
Kap.
Kap.
Samookaleczanie
się nie pomaga. –Tak mówią. Jeśli taka jest prawda to ja najwyraźniej jestem
wyjątkiem. Każda kropelka czerwonej krwi daje ulgę w cierpieniu. Czuję się jak
ten trędowaty starzec z biblijnej Księgi Hioba. Straciłam wszystko. Swoją godność, dumę,
honor, poczucie własnej wartości. Wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie i wartość zniknęło w jednym momencie tam w klubie. W sypialni. Z Jackiem. Nie mam nic. Moje ciało jest skażone. Nie mogę
się pokazywać na ulicy. Nie mogę nikogo tym zarazić. Jestem trędowata. Jedyne
co mi pozostało to wiara. Wiara w Boga. W tego Najwyższego. Naszego Ojca.
Niewiele
myśląc z szafki nad mikrofalówką wyciągam gaziki jałowe, bandaż, wodę utlenioną
i nożyczki. To wszystko kładę na stole i biorę się za robienie opatrunku na
nadgarstkach. Polewam rany wodą utlenioną, lekko przecieram chusteczką, kładę
gazik na okropnie wyglądające cięcia i owijam bandażem. Z gotowym opatrunkiem
biegnę do pokoju, gdzie zakładam na siebie w miarę przyzwoite rzeczy i po
drodze do drzwi zabieram klucze, czapkę i kurtkę. Zamykam drzwi i czym prędzej
biegnę przed siebie. Rzeszów o tej porze tętni życiem. Jest piątek, w sumie to
sobota nad ranem, i każdy szuka rozrywki po długim tygodniu pracy lub nauki.
Inni się bawią, a ja biegam jak głupia po Rzeszowie. Zimne powietrze drażni
moje policzki i rozwiewa wystające spod czapki blond włosy. Nogi prowadzą mnie
do czynnego całodobowo kościoła, który dopiero od niedawna ma takie godziny
otwarcia. Wchodzę przez ciężkie, dosyć masywne drzwi, robię znak krzyża i udaję
się do pierwszej lepszej ławki. Świątynia jest doszczętnie pusta. Wygodnie
usadawiam się w ławce, zdejmuję okrycie głowy i rozpoczynam rozmowę z Bogiem-najlepszym
przyjacielem każdego człowieka. W pewnym momencie ktoś koło mnie siada. Wyrwana
z letargu spoglądam na osobę, którą jest starszy pan ubrany w długą sutannę i czarną kurtkę. Zdejmuje z głowy czapkę, odsłaniając siwe włosy, robi
znak krzyża i również zaczyna się modlić. Nie zwracając więcej uwagi, powracam
do modlitwy. Po kilkunastu minutach kończę, robiąc znak krzyża. Podczas gdy
ubieram czapkę, duchowny robi znak krzyża i siada wygodnie.
-Nie chcę
być niemiły, -odchrząkuje –ale chciałbym się spytać co robisz o tej porze w
kościele, drogie dziecko? Czuję, że masz jakiś problem. Nie przychodziłabyś
tutaj o tej porze, gdyby było wszystko dobrze. Zgadza się?
Ksiądz ma
miły wyraz twarzy i ciepły głos, czego połączenie daje bardzo życzliwą, ciepłą
i skromną osobę. Na twarzy widnieją liczne zmarszczki, dwoje brązowych i
przepełnionych pokorą oczu, haczykowaty nos, krzaczaste, czarno-siwe brwi i
małe, lekko spierzchnięte usta. Duchowny sprawiał wrażenie osoby, która zawsze
pomoże i jak trzeba posłuży dobrą radą.
-Zgadł pan. Znaczy
ksiądz. Zgadł ksiądz. Przepraszam.
-Nic się nie
stało. –Uśmiechnął się życzliwie. –Mogę ci jakoś pomóc?
-Nie
–zaprzeczyłam, siłując się na życzliwość. –Nie chciałabym księdza obarczać
moimi problemami. Z resztą, gdyby ksiądz dowiedział się czym tak naprawdę się
zajmuję, wyrzuciłby mnie z kościoła i zapewnił zakaz wchodzenia do
jakiejkolwiek innej świątyni u nas w Rzeszowie. Takie osoby jak ja powinno się
tępić –wyznałam cały czas skubiąc rękaw granatowej kurtki.
Duchowny
westchnął głęboko.
-Nie ważne
kim jesteś, czym się zajmujesz, z jakiej rodziny pochodzisz, czy jaki jest twój
stan majątkowy, nie mam prawa ci zabronić wchodzić do jakiegokolwiek kościoła.
Do tego miejsca może przychodzić ktokolwiek i z jakąkolwiek sprawą. Czy
pomodlić się, wyżalić, podzielić się z Bogiem jakąś radosną nowiną, podziękować
za łaski albo po prostu pomodlić się. Poza tym, już wielu osobom pomogłem. To
jak. Mogę ci jakoś ulżyć w udręce? Możesz powiedzieć mi co ci leży na wątrobie.
Oczywiście obiecuję, że nie będę wyciągał jakiś pochopnych wniosków, ani z
nikim się tym nie podzielę. Wszystko pozostanie między nami.
Dosyć długo
rozważałam każde za i przeciw. Ten mężczyzna sprawiał wrażenie osoby godnej
zaufania i z każdą chwilą szala przechylała się na stronę, gdzie byłam za
opowiedzeniem krótkiego sprawozdania z ostatnich dni. Poza tym jest księdzem. To wiele zobowiązuje. W końcu zaczęłam
opowiadać:
-Za dnia
jestem studentką rzeszowskiej uczelni na wydziale prawa, a nocą przybieram
zupełnie inną maskę, gdzie staję się tancerką klubu nocnego. Niedawno, podczas
gdy wracałam do domu po „pracy” –zrobiłam tzw. króliczki –ktoś mnie zgwałcił.
Dzięki Bogu jakiś mężczyzna, słyszący moje krzyki, wyciągnął mnie z rąk tego
oprawcy. Jakoś się pozbierałam i było okej do czasu, gdy mój szef kazał wszystkim
tancerką prostytuować się. I właśnie dzisiaj był mój pierwszy raz w zawodzie.
Chyba nie muszę mówić jak było? Powiem tyle, że nigdy więcej nie chcę tego
robić.
Głos powoli
mi się łamał i musiałam wziąć głęboki oddech zanim miałam opowiadać dalej. Każde
słowo z wielkim trudem wychodziło mi z gardła. Jest to dla mnie wielkie
przeżycie, ponieważ pierwszy raz rozmawiam o tym z kimkolwiek. Zawsze tłumiłam
te wszystkie uczucia w sobie, aż do teraz.
-Ale to nie
mogłaś z tej pracy zrezygnować? –spytał staruszek, z zdziwieniem w głosie.
-To nie
takie łatwe jak ksiądz myśli. Oczywiście, że chciałam już skończyć z tym nie
raz. Nawet za czasów, kiedy byłam jeszcze tancerką, ale nic. Poszłam do szefa i
poinformowałam go, że nie chcę już dla niego pracować. Brudas, to znaczy szef,
absolutnie zaprzeczył i groził mi, że jeśli się zwolnię to popamiętam go do końca
życia. I co miałam zrobić? Pracowałam dalej.
Nie
wytrzymałam i popłakałam się jak małe dziecko. Mężczyzna przysunął się bliżej
mnie i mocno przytulił. Głaskał mnie po blond głowie jak małą dziewczynkę. W
ramionach staruszka poczułam się jakbym przytulała własnego ojca. Teraz zdałam
sobie sprawę, że nie tylko brakuje mi matczynej opieki, ale również opieki
ojca, którego nigdy nie miałam. Trudno jest mi żyć z myślą, że mój los potoczyłby
się zupełnie inaczej, gdybym tutaj się nie przeprowadzała. Mogłam wybrać inne
miasto. Na przykład Wrocław, albo Poznań. Tam żyłoby mi się o wiele łatwiej. Z
jednego bagna w jeszcze większe bagno potrafi wejść tylko Anastazja Nowaczyk.
-A rodzice,
dziadkowie? Gdzie oni są? Czemu ci nie pomagają? Może właśnie warto zwrócić się
do nich o pomoc? –zadał pytanie, po dłuższej ciszy.
Oderwałam
się od duchownego, wytarłam nos w rękaw kurtki i z drżącym głosem odparłam:
-Miałam
tylko mamę. Również była prostytutką. Taty nigdy nie znałam i wydaje mi się, że
mama też nie. Przez to, że dawała rozkosz innym mężczyzną powstałam ja. Po
dłuższym czasie popadła w depresję i stała się alkoholiczką, przez co musiałam
szybciej dorosnąć. -Wzruszyłam ramionami. -Rzecz biorąc mamy też nie miałam.
-Przepraszam.
Nie chciałem być niemiły. To co przeszłaś już od chwili narodzin musiało być
okropne.
Machnęłam
ręką i z wyciągniętej paczki chusteczek, wzięłam jedną i wydmuchałam nos.
-Niech mi
ksiądz powie jedno. Czemu akurat mnie to spotyka? Nie może kogoś innego, tylko
mnie? Co takiego zrobiłam? –powiedziałam z wyrzutem.
-Widzę, że
obwiniasz się za te wszystkie złe rzeczy, które cię dręczą, więc powiem ci jedno. Istnieje
cierpienie bez winy. Pan Bóg wystawia cię na próbę. Jedyne co możesz zrobić to nie wątpić w swoją
miłość do Niego, w Jego dobroć, pokorę. On ci za te wszystkie cierpienia wynagrodzi,
ale w niedalekiej przyszłości. Zobaczysz, kochając Go bezgranicznie, wiele na
tym zyskasz. Jeszcze nie raz Mu podziękujesz za to wszystko co ci dał. Nawet za to zło. Dzięki
temu zyskasz doświadczenie. Jesteś mądrą, silną, piękną kobietą i dasz sobie
radę w życiu. Później będziesz mogła przekazać swoim pociechom mądrość jaką
zyskałaś przez te długie lata. Jeszcze będziesz szczęśliwa. Bóg kocha każdego i każdemu daje szansę na nowe, lepsze życie. Doceni wszystkie twoje starania, które pomogą uwolnić ci się od tej pracy. Pomyśl zanim będzie za późno.
Przeanalizowałam
sobie każde słowo starszego mężczyzny. Ojciec proboszcz dał mi wiele do
myślenia, ale również jego słowa napawały mnie optymizmem na lepsze jutro. Czas
wielki zrobić krok do przodu, aby wszystko było tak jak w moim wymarzonym
świecie.
Szczerze
podziękowałam za rozmowę, która mi bardzo pomogła i życzliwie pożegnałam się z
duchownym. Po wyjściu z kościoła, z głową pełną myśli i nadziei, udałam się prosto do domu na zasłużony
spoczynek.
****
-Tu jeszcze
trochę więcej lakieru, żeby się trzymało… O! I już jesteś cacy. Ślicznie moje
złotko.
Odwróciłam
się na krześle i spojrzałam w swoje odbicie lustrzane. Wyglądałam pięknie. Makijaż
i fryzura estetycznie razem się dopełniały. Trzeba przyznać, że Agnieszka ma
rękę do tego. Dziwię się co robi tutaj jeśli mogłaby być kosmetyczką lub
fryzjerką. A! No tak. Brudas.
-Dziękuję.
Bardzo mi się podoba –wstałam i z całych sił przytuliłam Agnieszkę.
-Nie ma za
co. Naprawdę wyglądasz cudnie. –Obróciła mnie wokół mojej własnej osi. – Ten kostium
w sam raz pasuje do ciebie. Podkreśla twoje najważniejsze atuty. Biust, nogi,
pupa. Pozazdrościć tylko.
-Strój
niekoniecznie mi się podoba. Wolałabym już jakąś sukienkę z mojej szafy a nie… -spojrzałam na swój obecny ubiór –to coś.
-Nie narzekaj.
Ty najlepiej w babcinej sukni do kostek na scenę byś wyszła –zironizowała Aga.
Na sobie
miałam biały gorset połączony z biustonoszem, rękawiczki do łokci, aby zasłonić
obrzydliwe rany i do tego również białe pończochy oraz w tym samym kolorze szal
boa. Trzeba przyznać, ubranie jest bardzo skąpe. Nagle pojawił się Brudas. Momentalnie,
z moją koleżanką po fachu, ucichłyśmy.
-Anastazja –poklepał
mnie lekko po ramieniu –szykuj się. Minuta i wychodzisz na scenę. Dalej, dalej –ponaglił
nas.
Nagle ręce
zaczęły mi się pocić, w głowie niewyobrażalnie kręcić. Czułam się źle. Bałam
się. Mimo, że tańczyłam na tego typu imprezach już kilkadziesiąt razy to tym
razem obawiałam się jak cholera.
-Nie bój się
–pogłaskała mnie po policzku. –Wszystko będzie okej. Zobaczysz. Ten wieczór
minie tak szybko jak przyjemny sen. –Odwróciła mnie tyłem do siebie i dała tzw.
kopa na szczęście. –Będzie dobrze.
Z klubowych
głośników rozbrzmiał głos Brudasa informujący o moim wystąpieniu. Zerknęłam
przerażona na Agnieszkę.
-Powodzenia –złączyłyśmy
się w niedźwiedzim uścisku.
Bezwarunkowo
mogę powiedzieć, że Agnieszka jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Jest dla mnie
jak siostra, której nigdy nie miałam. Jest moją jedyną rodziną. Za nią wskoczyłabym
w ogień i myślę, że ona również.
Brudas
zszedł z sceny, dał kilka ostatnich wskazówek, których nie słuchałam i kazał
wejść na scenę. Wzięłam głęboki wdech i zmysłowym krokiem ruszyłam przed
siebie. Jarzeniowe światła, które zawsze mnie oślepiały, zwróciły się w moją
stronę. Zanim mój wzrok przyzwyczaił się do oślepiającego światła minęło kilka
taktów, a ja zdołałam zrobić kilka ruchów przy rurze. Tańcząc, równocześnie
rozglądałam się po gościach. Sami mężczyźni, a w centrum, tuż przed sceną,
siedział na krzesełku w zabawnej czapeczce urodzinowej
On.
To był mój
wybawca.
W własnej
osobie Grzegorz Kosok.
Zamarłam.
On również.
...ale w znikomych ilościach. Fakt. Mogłam coś jeszcze dopisać o Kosie, ale wtedy rozdział byłby niebotycznie długi, więc rozdzieliłam go na pół. Dalsze losy Kosy i Anastazji, jak zwykle, w przyszłą niedziele. Już teraz zapraszam. ;D
Mam do Was-moje kochane czytelniczki- jedną prośbę. Wszystkie co czytają to opowiadanie niech napiszą króciutki komentarz. Chociaż tzw. buźkę. Pragnę zobaczyć ile Was jest. Zrobicie to dla mnie? ;)
Wczoraj zakończyła się przygoda Asseco Resovi o Puchar Polski. Powiem jedno.
DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE, WIERNI PO PORAŻCE! <3
Już teraz w czwartek jadę na Mistrzostwa w Aerobiku Grupowym. Trzymajcie za mnie kciuki. Na pewno się przydadzą. ;)
Gorąco pozdrawiam, stremowana Patricia. :*
O Boże... trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, przeczytałam od początki i muszę stwierdzić, że czegoś tak mocnego i dobrego jeszcze nie czytałam. Szacun dla Ciebie. Na prawdę :) Czekam na kolejny epizod.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na opowiadanie z Danem Reynoldsem w roli głównej! :)
be-my-mystery.blogspot.com
Rzeczywiscie cięcie to nie jest dobry pomysł. Nie pomaga a szkodzi.
OdpowiedzUsuńRozmowa z ksiedzen jako rodzaj oczyszczenia.... ciekawe. Świetnie, ze ktos wysluchal i powiedzial slowo otuchy.
Czułam, ze Grzes zobaczy najpierw czym sie A zajmuje a dopiero pozniej porozmawiaja. Kto wie, moze koledzy kupili mu noc z Anastazja? To by bylo...
Czekam z niecierpliwoscia na niedziele.
Zapraszam do siebir na nowy http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
;) dodawaj częściej rozdziały!! Prosimy :**
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga;) Pokazuje problemy prostytutek które nie robią tego z własnej woli, lecz los ich do tego zmusił. Ludzie jeszcze kogoś nie poznają a już wyciągają wniosek na jego temat. A tak nie powinno być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Dobrze, ze pogadala z kims o tym. Dlugo by nie pociagnela tlumiac to wszystko w sobie..
OdpowiedzUsuńOj, no to teraz tylko czekac na reakcje Grzeska.. do nastepnego, Kochana i powodzenia na zawodach. :*
Ciśniesz coraz mocniej i bardziej tego bloga który jest z rozdziału na rozdział świetny, genialny, boski no nie wiem jakich słów mogę jeszcze użyć żeby to opisać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że przez to co się tam wydarzyło Grzesiu nie odwróci się od niej bo coś czuję że miedzy nimi jest magia *.*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://od-spojrzenia-do-zakochania.blogspot.com/
No to teraz wszystko się wyda. Wyczuwam, że Grześ rozpęta niezłą awanturę. Szczerze mówiąc przyda się ona im obojgu. Oby Anastazja się w końcu ogarnęła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział nie mogę się doczekać następnego :p /Kama
OdpowiedzUsuńSuper.Do następnego :D Zapraszam do siebie :D http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam :-) czytam kazdy rozdzial choc pod poprzednim zdaje sie zapomnialam napisac komentarz. Poprawie sie na pewno. Mam nadzieje, ze od tego wieczoru zycie Anastazji sie odmieni:-) Jeszcze mam prosbe - czy Ty rowniez moglabys zostawiac jakis komentarz pod rozdzialami na moich blogach ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozmowa z duchownym rzeczywiście da jej do namysłu i zmieni profesje. I w końcu nie wiele ale ważne, że w ogóle pojawił się Grześ! Ciekawe jak potoczy się ten wieczór i jakie konsekwencje będą? Bo z pewnością Kosa nie pozostawi tak tej sytuacji, może z jego pomocą Ana wyjdzie na prostą? Bardziej drastyczny mój scenariusz, że Kosa będzie jej stałym klientem ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super kochana , czekam na niedzielę :P
OdpowiedzUsuńI oto jestem :D Możesz mnie inf. o nowym na tt.? :>
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialne... Dodaję kom. tylko pod tym bo jest za bardzo leniwa ;c Ale przeczytałam wszystkie!!!:)
Buziaki Lolkaa;**
Buziak :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że rozmowa z księdzem jej wiele uświadomiła. Nie wiem jak jej się uda wyrwać z kleszczy Brudasa, ale mam nadzieje, że jej się to uda, bo nie jest jego własnością!
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że solenizantem będzie Kosa. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń ;)
Pozdrawiam :)
Czytam twoje opowiadanie od niedawna śledzę je, jednak bardzo uważnie czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Czo
Witam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe rozdziały :
http://naprzeciw-marzeniom.blogspot.com/
http://www.bo-ty-i-ja.blogspot.com/
Pozdrawiam
Zapraszam na cz. 2 epilogu po wielu,wielu miesiącach... Które bardziej przybliży Ci co u Maćka i Wiki!:)
OdpowiedzUsuńBuziaki Lolkaa:*
Dla mnie samookaleczanie jest czymś co tak naprawdę pokazuje ludzką słabość, którego rodzaju ja nienawidzę. Dla mnie tacy ludzie nie mają charakteru i siły.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu tu napisać więcej, bo jestem w szoku. Przeczucia miałam, ale i tak się przygotować na taki rozwój akcji nie mogłam :/
Pozdrawiam :-*
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńCzytam twojego bloga juz kolejny raz i nie mogę przestać. masz niesamowity talent.Z przyjemnością będę Cię obserwować może jeszcze nie raz nas wszystkich zaskoczysz i napiszesz nie jedna taka dobra historie Czekam z niecierpliwością i trzymam kciuki za Ciebie :-)
OdpowiedzUsuń25 year old Graphic Designer Arthur Simon, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Private Parts and Urban exploration. Took a trip to Himeji-jo and drives a RX. w gore
OdpowiedzUsuń