niedziela, 16 marca 2014

Epizod 5.



Chcieliście Grzesia? Proszę...

Żyletka.
 Ciach.
Krew.
Żyletka.
Ciach.
Krew.
Żyletka.
Ciach. 
Krew.
I tak na okrągło.

Po powrocie z klubu nie mogę się opanować. W samej bieliźnie, siedzę na podłodze, w kuchni, na zimnych płytach, sama jak ten palec, w morzu łez. Z ran na nadgarstkach sączy się krew, która kroplami spada na białe płytki.

Kap.
Kap.

Samookaleczanie się nie pomaga. –Tak mówią. Jeśli taka jest prawda to ja najwyraźniej jestem wyjątkiem. Każda kropelka czerwonej krwi daje ulgę w cierpieniu. Czuję się jak ten trędowaty starzec z biblijnej Księgi Hioba. Straciłam wszystko. Swoją godność, dumę, honor, poczucie własnej wartości. Wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie i wartość zniknęło w jednym momencie tam w klubie. W sypialni. Z Jackiem. Nie mam nic. Moje ciało jest skażone. Nie mogę się pokazywać na ulicy. Nie mogę nikogo tym zarazić. Jestem trędowata. Jedyne co mi pozostało to wiara. Wiara w Boga. W tego Najwyższego. Naszego Ojca.
Niewiele myśląc z szafki nad mikrofalówką wyciągam gaziki jałowe, bandaż, wodę utlenioną i nożyczki. To wszystko kładę na stole i biorę się za robienie opatrunku na nadgarstkach. Polewam rany wodą utlenioną, lekko przecieram chusteczką, kładę gazik na okropnie wyglądające cięcia i owijam bandażem. Z gotowym opatrunkiem biegnę do pokoju, gdzie zakładam na siebie w miarę przyzwoite rzeczy i po drodze do drzwi zabieram klucze, czapkę i kurtkę. Zamykam drzwi i czym prędzej biegnę przed siebie. Rzeszów o tej porze tętni życiem. Jest piątek, w sumie to sobota nad ranem, i każdy szuka rozrywki po długim tygodniu pracy lub nauki. Inni się bawią, a ja biegam jak głupia po Rzeszowie. Zimne powietrze drażni moje policzki i rozwiewa wystające spod czapki blond włosy. Nogi prowadzą mnie do czynnego całodobowo kościoła, który dopiero od niedawna ma takie godziny otwarcia. Wchodzę przez ciężkie, dosyć masywne drzwi, robię znak krzyża i udaję się do pierwszej lepszej ławki. Świątynia jest doszczętnie pusta. Wygodnie usadawiam się w ławce, zdejmuję okrycie głowy i rozpoczynam rozmowę z Bogiem-najlepszym przyjacielem każdego człowieka. W pewnym momencie ktoś koło mnie siada. Wyrwana z letargu spoglądam na osobę, którą jest starszy pan ubrany w długą sutannę i czarną kurtkę. Zdejmuje z głowy czapkę, odsłaniając siwe włosy, robi znak krzyża i również zaczyna się modlić. Nie zwracając więcej uwagi, powracam do modlitwy. Po kilkunastu minutach kończę, robiąc znak krzyża. Podczas gdy ubieram czapkę, duchowny robi znak krzyża i siada wygodnie.

-Nie chcę być niemiły, -odchrząkuje –ale chciałbym się spytać co robisz o tej porze w kościele, drogie dziecko? Czuję, że masz jakiś problem. Nie przychodziłabyś tutaj o tej porze, gdyby było wszystko dobrze. Zgadza się?

Ksiądz ma miły wyraz twarzy i ciepły głos, czego połączenie daje bardzo życzliwą, ciepłą i skromną osobę. Na twarzy widnieją liczne zmarszczki, dwoje brązowych i przepełnionych pokorą oczu, haczykowaty nos, krzaczaste, czarno-siwe brwi i małe, lekko spierzchnięte usta. Duchowny sprawiał wrażenie osoby, która zawsze pomoże i jak trzeba posłuży dobrą radą.

-Zgadł pan. Znaczy ksiądz. Zgadł ksiądz. Przepraszam.

-Nic się nie stało. –Uśmiechnął się życzliwie. –Mogę ci jakoś pomóc?

-Nie –zaprzeczyłam, siłując się na życzliwość. –Nie chciałabym księdza obarczać moimi problemami. Z resztą, gdyby ksiądz dowiedział się czym tak naprawdę się zajmuję, wyrzuciłby mnie z kościoła i zapewnił zakaz wchodzenia do jakiejkolwiek innej świątyni u nas w Rzeszowie. Takie osoby jak ja powinno się tępić –wyznałam cały czas skubiąc rękaw granatowej kurtki.

Duchowny westchnął głęboko.

-Nie ważne kim jesteś, czym się zajmujesz, z jakiej rodziny pochodzisz, czy jaki jest twój stan majątkowy, nie mam prawa ci zabronić wchodzić do jakiegokolwiek kościoła. Do tego miejsca może przychodzić ktokolwiek i z jakąkolwiek sprawą. Czy pomodlić się, wyżalić, podzielić się z Bogiem jakąś radosną nowiną, podziękować za łaski albo po prostu pomodlić się. Poza tym, już wielu osobom pomogłem. To jak. Mogę ci jakoś ulżyć w udręce? Możesz powiedzieć mi co ci leży na wątrobie. Oczywiście obiecuję, że nie będę wyciągał jakiś pochopnych wniosków, ani z nikim się tym nie podzielę. Wszystko pozostanie między nami.

Dosyć długo rozważałam każde za i przeciw. Ten mężczyzna sprawiał wrażenie osoby godnej zaufania i z każdą chwilą szala przechylała się na stronę, gdzie byłam za opowiedzeniem krótkiego sprawozdania z ostatnich dni. Poza tym jest księdzem. To wiele zobowiązuje. W końcu zaczęłam opowiadać:

-Za dnia jestem studentką rzeszowskiej uczelni na wydziale prawa, a nocą przybieram zupełnie inną maskę, gdzie staję się tancerką klubu nocnego. Niedawno, podczas gdy wracałam do domu po „pracy” –zrobiłam tzw. króliczki –ktoś mnie zgwałcił. Dzięki Bogu jakiś mężczyzna, słyszący moje krzyki, wyciągnął mnie z rąk tego oprawcy. Jakoś się pozbierałam i było okej do czasu, gdy mój szef kazał wszystkim tancerką prostytuować się. I właśnie dzisiaj był mój pierwszy raz w zawodzie. Chyba nie muszę mówić jak było? Powiem tyle, że nigdy więcej nie chcę tego robić.

Głos powoli mi się łamał i musiałam wziąć głęboki oddech zanim miałam opowiadać dalej. Każde słowo z wielkim trudem wychodziło mi z gardła. Jest to dla mnie wielkie przeżycie, ponieważ pierwszy raz rozmawiam o tym z kimkolwiek. Zawsze tłumiłam te wszystkie uczucia w sobie, aż do teraz.

-Ale to nie mogłaś z tej pracy zrezygnować? –spytał staruszek, z zdziwieniem w głosie.

-To nie takie łatwe jak ksiądz myśli. Oczywiście, że chciałam już skończyć z tym nie raz. Nawet za czasów, kiedy byłam jeszcze tancerką, ale nic. Poszłam do szefa i poinformowałam go, że nie chcę już dla niego pracować. Brudas, to znaczy szef, absolutnie zaprzeczył i groził mi, że jeśli się zwolnię to popamiętam go do końca życia. I co miałam zrobić? Pracowałam dalej.

Nie wytrzymałam i popłakałam się jak małe dziecko. Mężczyzna przysunął się bliżej mnie i mocno przytulił. Głaskał mnie po blond głowie jak małą dziewczynkę. W ramionach staruszka poczułam się jakbym przytulała własnego ojca. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie tylko brakuje mi matczynej opieki, ale również opieki ojca, którego nigdy nie miałam. Trudno jest mi żyć z myślą, że mój los potoczyłby się zupełnie inaczej, gdybym tutaj się nie przeprowadzała. Mogłam wybrać inne miasto. Na przykład Wrocław, albo Poznań. Tam żyłoby mi się o wiele łatwiej. Z jednego bagna w jeszcze większe bagno potrafi wejść tylko Anastazja Nowaczyk.

-A rodzice, dziadkowie? Gdzie oni są? Czemu ci nie pomagają? Może właśnie warto zwrócić się do nich o pomoc? –zadał pytanie, po dłuższej ciszy.

Oderwałam się od duchownego, wytarłam nos w rękaw kurtki i z drżącym głosem odparłam:

-Miałam tylko mamę. Również była prostytutką. Taty nigdy nie znałam i wydaje mi się, że mama też nie. Przez to, że dawała rozkosz innym mężczyzną powstałam ja. Po dłuższym czasie popadła w depresję i stała się alkoholiczką, przez co musiałam szybciej dorosnąć. -Wzruszyłam ramionami. -Rzecz biorąc mamy też nie miałam.

-Przepraszam. Nie chciałem być niemiły. To co przeszłaś już od chwili narodzin musiało być okropne.

Machnęłam ręką i z wyciągniętej paczki chusteczek, wzięłam jedną i wydmuchałam nos.

-Niech mi ksiądz powie jedno. Czemu akurat mnie to spotyka? Nie może kogoś innego, tylko mnie? Co takiego zrobiłam? –powiedziałam z wyrzutem.

-Widzę, że obwiniasz się za te wszystkie złe rzeczy, które cię dręczą, więc powiem ci jedno. Istnieje cierpienie bez winy. Pan Bóg wystawia cię na próbę. Jedyne co możesz zrobić to nie wątpić w swoją miłość do Niego, w Jego dobroć, pokorę. On ci za te wszystkie cierpienia wynagrodzi, ale w niedalekiej przyszłości. Zobaczysz, kochając Go bezgranicznie, wiele na tym zyskasz. Jeszcze nie raz Mu podziękujesz za to wszystko co ci dał. Nawet za to zło. Dzięki temu zyskasz doświadczenie. Jesteś mądrą, silną, piękną kobietą i dasz sobie radę w życiu. Później będziesz mogła przekazać swoim pociechom mądrość jaką zyskałaś przez te długie lata. Jeszcze będziesz szczęśliwa. Bóg kocha każdego i każdemu daje szansę na nowe, lepsze życie. Doceni wszystkie twoje starania, które pomogą uwolnić ci się od tej pracy. Pomyśl zanim będzie za późno.

Przeanalizowałam sobie każde słowo starszego mężczyzny. Ojciec proboszcz dał mi wiele do myślenia, ale również jego słowa napawały mnie optymizmem na lepsze jutro. Czas wielki zrobić krok do przodu, aby wszystko było tak jak w moim wymarzonym świecie.

Szczerze podziękowałam za rozmowę, która mi bardzo pomogła i życzliwie pożegnałam się z duchownym. Po wyjściu z kościoła, z głową pełną myśli i nadziei, udałam się prosto do domu na zasłużony spoczynek.

****

-Tu jeszcze trochę więcej lakieru, żeby się trzymało… O! I już jesteś cacy. Ślicznie moje złotko.

Odwróciłam się na krześle i spojrzałam w swoje odbicie lustrzane. Wyglądałam pięknie. Makijaż i fryzura estetycznie razem się dopełniały. Trzeba przyznać, że Agnieszka ma rękę do tego. Dziwię się co robi tutaj jeśli mogłaby być kosmetyczką lub fryzjerką. A! No tak. Brudas.

-Dziękuję. Bardzo mi się podoba –wstałam i z całych sił przytuliłam Agnieszkę.
-Nie ma za co. Naprawdę wyglądasz cudnie. –Obróciła mnie wokół mojej własnej osi. – Ten kostium w sam raz pasuje do ciebie. Podkreśla twoje najważniejsze atuty. Biust, nogi, pupa. Pozazdrościć tylko.

-Strój niekoniecznie mi się podoba. Wolałabym już jakąś sukienkę z mojej szafy a nie…  -spojrzałam na swój obecny ubiór –to coś.

-Nie narzekaj. Ty najlepiej w babcinej sukni do kostek na scenę byś wyszła –zironizowała Aga.

Na sobie miałam biały gorset połączony z biustonoszem, rękawiczki do łokci, aby zasłonić obrzydliwe rany i do tego również białe pończochy oraz w tym samym kolorze szal boa. Trzeba przyznać, ubranie jest bardzo skąpe. Nagle pojawił się Brudas. Momentalnie, z moją koleżanką po fachu, ucichłyśmy.

-Anastazja –poklepał mnie lekko po ramieniu –szykuj się. Minuta i wychodzisz na scenę. Dalej, dalej –ponaglił nas.

Nagle ręce zaczęły mi się pocić, w głowie niewyobrażalnie kręcić. Czułam się źle. Bałam się. Mimo, że tańczyłam na tego typu imprezach już kilkadziesiąt razy to tym razem obawiałam się jak cholera.

-Nie bój się –pogłaskała mnie po policzku. –Wszystko będzie okej. Zobaczysz. Ten wieczór minie tak szybko jak przyjemny sen. –Odwróciła mnie tyłem do siebie i dała tzw. kopa na szczęście. –Będzie dobrze.

Z klubowych głośników rozbrzmiał głos Brudasa informujący o moim wystąpieniu. Zerknęłam przerażona na Agnieszkę.

-Powodzenia –złączyłyśmy się w niedźwiedzim uścisku.

Bezwarunkowo mogę powiedzieć, że Agnieszka jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.  Jest moją jedyną rodziną. Za nią wskoczyłabym w ogień i myślę, że ona również.

Brudas zszedł z sceny, dał kilka ostatnich wskazówek, których nie słuchałam i kazał wejść na scenę. Wzięłam głęboki wdech i zmysłowym krokiem ruszyłam przed siebie. Jarzeniowe światła, które zawsze mnie oślepiały, zwróciły się w moją stronę. Zanim mój wzrok przyzwyczaił się do oślepiającego światła minęło kilka taktów, a ja zdołałam zrobić kilka ruchów przy rurze. Tańcząc, równocześnie rozglądałam się po gościach. Sami mężczyźni, a w centrum, tuż przed sceną, siedział na krzesełku w zabawnej czapeczce urodzinowej 
On.
 To był mój wybawca.
W własnej osobie Grzegorz Kosok.
Zamarłam.
On również.


...ale w znikomych ilościach. Fakt. Mogłam coś jeszcze dopisać o Kosie, ale wtedy rozdział byłby niebotycznie długi, więc rozdzieliłam go na pół. Dalsze losy Kosy i Anastazji, jak zwykle, w przyszłą niedziele. Już teraz zapraszam. ;D 

Mam do Was-moje kochane czytelniczki- jedną prośbę. Wszystkie co czytają to opowiadanie niech napiszą króciutki komentarz. Chociaż tzw. buźkę. Pragnę zobaczyć ile Was jest. Zrobicie to dla mnie? ;)

Wczoraj zakończyła się przygoda Asseco Resovi o Puchar Polski. Powiem jedno.
DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE, WIERNI PO PORAŻCE! <3

Już teraz w czwartek jadę na Mistrzostwa w Aerobiku Grupowym. Trzymajcie za mnie kciuki. Na pewno się przydadzą. ;)

Gorąco pozdrawiam, stremowana Patricia. :*

 

24 komentarze:

  1. O Boże... trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, przeczytałam od początki i muszę stwierdzić, że czegoś tak mocnego i dobrego jeszcze nie czytałam. Szacun dla Ciebie. Na prawdę :) Czekam na kolejny epizod.
    Zapraszam też do mnie na opowiadanie z Danem Reynoldsem w roli głównej! :)
    be-my-mystery.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiscie cięcie to nie jest dobry pomysł. Nie pomaga a szkodzi.
    Rozmowa z ksiedzen jako rodzaj oczyszczenia.... ciekawe. Świetnie, ze ktos wysluchal i powiedzial slowo otuchy.
    Czułam, ze Grzes zobaczy najpierw czym sie A zajmuje a dopiero pozniej porozmawiaja. Kto wie, moze koledzy kupili mu noc z Anastazja? To by bylo...
    Czekam z niecierpliwoscia na niedziele.
    Zapraszam do siebir na nowy http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ;) dodawaj częściej rozdziały!! Prosimy :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tego bloga;) Pokazuje problemy prostytutek które nie robią tego z własnej woli, lecz los ich do tego zmusił. Ludzie jeszcze kogoś nie poznają a już wyciągają wniosek na jego temat. A tak nie powinno być.
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, ze pogadala z kims o tym. Dlugo by nie pociagnela tlumiac to wszystko w sobie..
    Oj, no to teraz tylko czekac na reakcje Grzeska.. do nastepnego, Kochana i powodzenia na zawodach. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciśniesz coraz mocniej i bardziej tego bloga który jest z rozdziału na rozdział świetny, genialny, boski no nie wiem jakich słów mogę jeszcze użyć żeby to opisać.
    Mam nadzieje że przez to co się tam wydarzyło Grzesiu nie odwróci się od niej bo coś czuję że miedzy nimi jest magia *.*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://od-spojrzenia-do-zakochania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No to teraz wszystko się wyda. Wyczuwam, że Grześ rozpęta niezłą awanturę. Szczerze mówiąc przyda się ona im obojgu. Oby Anastazja się w końcu ogarnęła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział nie mogę się doczekać następnego :p /Kama

    OdpowiedzUsuń
  9. Super.Do następnego :D Zapraszam do siebie :D http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam :-) czytam kazdy rozdzial choc pod poprzednim zdaje sie zapomnialam napisac komentarz. Poprawie sie na pewno. Mam nadzieje, ze od tego wieczoru zycie Anastazji sie odmieni:-) Jeszcze mam prosbe - czy Ty rowniez moglabys zostawiac jakis komentarz pod rozdzialami na moich blogach ;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że rozmowa z duchownym rzeczywiście da jej do namysłu i zmieni profesje. I w końcu nie wiele ale ważne, że w ogóle pojawił się Grześ! Ciekawe jak potoczy się ten wieczór i jakie konsekwencje będą? Bo z pewnością Kosa nie pozostawi tak tej sytuacji, może z jego pomocą Ana wyjdzie na prostą? Bardziej drastyczny mój scenariusz, że Kosa będzie jej stałym klientem ;p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super kochana , czekam na niedzielę :P

    OdpowiedzUsuń
  13. I oto jestem :D Możesz mnie inf. o nowym na tt.? :>
    Jak zwykle genialne... Dodaję kom. tylko pod tym bo jest za bardzo leniwa ;c Ale przeczytałam wszystkie!!!:)
    Buziaki Lolkaa;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieje, że rozmowa z księdzem jej wiele uświadomiła. Nie wiem jak jej się uda wyrwać z kleszczy Brudasa, ale mam nadzieje, że jej się to uda, bo nie jest jego własnością!
    Tak myślałam, że solenizantem będzie Kosa. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam twoje opowiadanie od niedawna śledzę je, jednak bardzo uważnie czekam na więcej.
    Pozdrawiam, Czo

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam :)
    Zapraszam na nowe rozdziały :
    http://naprzeciw-marzeniom.blogspot.com/
    http://www.bo-ty-i-ja.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na cz. 2 epilogu po wielu,wielu miesiącach... Które bardziej przybliży Ci co u Maćka i Wiki!:)
    Buziaki Lolkaa:*

    OdpowiedzUsuń
  18. Dla mnie samookaleczanie jest czymś co tak naprawdę pokazuje ludzką słabość, którego rodzaju ja nienawidzę. Dla mnie tacy ludzie nie mają charakteru i siły.
    Nie wiem czemu tu napisać więcej, bo jestem w szoku. Przeczucia miałam, ale i tak się przygotować na taki rozwój akcji nie mogłam :/
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam twojego bloga juz kolejny raz i nie mogę przestać. masz niesamowity talent.Z przyjemnością będę Cię obserwować może jeszcze nie raz nas wszystkich zaskoczysz i napiszesz nie jedna taka dobra historie Czekam z niecierpliwością i trzymam kciuki za Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. 25 year old Graphic Designer Arthur Simon, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Private Parts and Urban exploration. Took a trip to Himeji-jo and drives a RX. w gore

    OdpowiedzUsuń