Grzegorz patrzył
na mnie rozbieganym wzrokiem i kiwał głową niedowierzając w to co widzi. Z
zdziwienia i przerażenia przestałam tańczyć. Aby nie zasłabnąć przytrzymałam się
rury. Tego najbardziej się obawiałam. Za wszelką cenę starałam się unikać go,
jednak nic to nie dało. Byłam stu procentowo pewna, że tutaj w burdelu nigdy
się na niego nie natknę. Codziennie wieczorami modliłam się, by nigdy więcej go
nie spotkać mimo, że mieszkamy w jednym mieście, a Rzeszów nie jest, aż tak
dużym miastem pokroju Warszawy czy Krakowa. Jednak stało się. Siedzi teraz
przede mną z urodzinową czapeczką na głowie. Zza sceny Brudas krzyczy, że mam
tańczyć, lecz ja stoję jak sparaliżowana. Nie potrafię zrobić zwykłej prostej
czynności, chociażby takiej jak przejście z punktu A do punktu B. Koledzy
Grzegorza buczą i pokazują zaciśnięte piąstki z kciukiem skierowanym ku dołowi.
Brunet błyskawicznie wstaje i udaje się ku wyjściu z sali. Kilku jego kolegów
krzyczało za nim, ale nie zwracałam na to uwagi. Z szybkością błyskawicy
zbiegłam z sceny i pognałam za siatkarzem.
-Zaczekaj!
–krzyczałam.
On jakby
mnie nie słysząc szedł dalej przed siebie. Biegnąc ile sił w nogach próbowałam
go dogonić. W końcu udało mi się. Szarpnęłam za jego ramię, a siatkarz,
wyraźnie zdenerwowany, odwrócił się i zmiażdżył mnie swoim wzrokiem.
-Czemu mi
nie powiedziałaś, że jesteś dziwką, co?! Wspominałaś tylko, że studiujesz. O
żadnej prostytucji nie było mowy! –Chwycił za ramiona i wściekle mną potrząsnął
tak, że zakręciło mi się w głowie. –W co ty ze mną grasz? Pierwsze ratuje ci
dupę, w zamian za to umawiamy się na kawę... Czułe słówka, obiecanki…
-prychnął. –A ja głupi się zakochałem. Nie mogłem przestać myśleć o tobie. Cały
czas przed oczami miałem twoją twarz… Teraz,
nagle dowiaduję się, że panią puszczalską jesteś! Dosyć, że owinęłaś mnie wokół
palca, to cały czas kłamiesz! Grasz w jakąś grę, której całkiem nie rozumiem.
Może za chwilę dowiem się, że nie nazywasz się Anastazja Nowaczyk? –pokiwał
głową niedowierzając. –Jesteś żałosna. Myślałem, że jesteś porządną kobietą.
Mocno myliłem się co do ciebie.
Ciągle
patrzył na mnie pogardliwym wzrokiem. Nawet nie dał mi się wytłumaczyć. Chociaż
zszokowana nie wiem czy zdołałabym cokolwiek z siebie wydusić. Środkowy oparł się plecami o znak drogowy i zjechał po nim.
Niepewna siebie, uklęknęłam przed nim i położyłam ręce na kosokowych kolanach.
Błyskawicznie zrzucił je. Zabolało.
-Ja cię tak
bardzo przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas…
-Ale nie
możesz –warknął.
-Wiem i
bardzo tego żałuje. –Ciągle starałam się mówić spokojnie, aby nie wybuchnąć
złością, bądź płaczem. –Ostatnio mam czas zwierzeń, więc i teraz się tobie
zwierzę. Nie jestem prostytutką. Przynajmniej się za nią nie uważam. Wczoraj
miałam pierwszego klienta. Szef nas do tego zmusił. Nie robiłam tego z własnej
woli. Nie miałam innego wyboru. Z początku ja tu tylko tańczyłam. Nic więcej.
Chciałam zarobić na swoje utrzymanie. Nie mam rodziców, ani żadnej innej
rodziny, więc na pomoc finansową, nie mówiąc już o jakiejkolwiek innej, nie
mogłam liczyć. Muszę radzić sobie sama.
Mówiłam
bardzo szybko, bez ładu i składu, byleby jak najszybciej wytłumaczyć się
Grzegorzowi. Głęboko odetchnęłam.
-Wybacz mi,
proszę. Nie mówiłam ci o tym, bo bałam się, że mnie oczernisz i odepchniesz.
–Brunet siedział z wzrokiem wbitym w bruk. Było to denerwujące. –No powiedz
coś!
-Myślisz, że
mi z tym wszystkim łatwo? –w końcu odezwał się spoglądając na mnie swoim
smutnym wzrokiem. –Dopiero dowiedziałem się, że jesteś prostytutką, choć w
sumie nią nie jesteś. –Pokręcił głową. –Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć,
przetrawić. To dla mnie za dużo. Wybacz.
Brunet o
czekoladowych oczach wstał, otrzepał pupę i ruszył z powrotem do klubu. Nie
miałam zielonego pojęcia co mam zrobić, aby go zatrzymać. Miałam mu jeszcze
dużo do opowiedzenia, ale nie wiedziałam jak mam się za to zabrać. Zdesperowana
wstałam i zapytałam:
-Idziesz
już?
Brunet
odwrócił się.
-A nie
widać?
Już miałam
na języku, by powiedzieć, że pytaniem nie odpowiada się na pytanie, ale nie
chciałam pogarszać sprawy, więc się powstrzymałam.
-Zostaniesz
jeszcze? Przecież miałam dla ciebie zatańczyć i… To był twój prezent
urodzinowy.
-Za taki
prezent to ja podziękuje. Nie chcę abyś robiła to z przymusu i przed chłopakami
z drużyny.
-Spotkamy
się jeszcze? –zapytałam z nadzieją w głosie.
-Jak to wszystko
sobie przyswoję to zobaczę, ale chyba wątpię. Nie licz na cud, że wpadnę w
twoje ramiona i wszystko ci wybaczę. W razie co to wiesz, gdzie cie szukać.
Rzucił od
niechcenia „cześć” i razem z swoimi przybyszami przeniósł swoją imprezę gdzie
indziej. I tyle go widziałam.
Mijały dni, tygodnie, a ja nadal miałam nadzieję,
że środkowy wszystko przemyślał i jednak zjawi się, po czym wszystko mi
wybaczy. Brudas zrobił mi straszną awanturę o tą ucieczkę z sceny. Goście nie
byli zadowoleni i skończyło się jak skończyło. Mianowicie dostałam niezłą
nauczkę na przyszłość w postaci zwichniętego nadgarstka, rozwalonego łuku
brwiowego, podbitego oka i kilku siniakach oraz zadrapaniach. Swoją „pracę”
wykonywałam dalej. Bałam się postawić szefowi i powiedzieć mu, że kończę u
niego swoją pracę. Nie pozwoliłby na to. Zrobiłby wszystko, abym powróciła do
niego, nawet przy użyciu siły. Jednym zdaniem-marzec nie należał do udanych
miesięcy. Na studiach jest ciężko, ale daję sobie radę. Przynajmniej mam odskocznię
od wszystkich moich problemów i zmartwień.
Aktualnie mamy 9 kwietnia i ten
dzień mam wolny od pracy i uczelni. Postanowiłam odpocząć od tego wszystkiego i
zrobić małe porządki w mieszkaniu. Rano byłam na zakupach i uzupełniłam swoją
lodówkę, po czym za raz wzięłam się za sprzątanie w szafkach. Muszę przyznać,
że jest w nich niesamowity bałagan, aż dziwię się, że w tym bałaganie się odnajduje.
Około godziny szesnastej całe mieszkanie
lśni czystością i postanawiam zrobić Lasagne. Akurat na nią mam dzisiaj niesamowitą
ochotę. Wyciągam wszystkie potrzebne produkty na stół i biorę się za przygotowanie
tego pysznego dania. Po ponad godzinie potrawa jest gotowa i wstawiam ją do
piekarnika nagrzanego do 180 stopni, a ja w tym czasie idę wziąć gorącą kąpiel.
Odkręcam kurek z ciepłą wodą, która powoli wypełnia brzegi wanny, po czym nalewam
przeróżne olejki relaksujące. Zdejmuję szare dresy, biały top oraz bieliznę i wchodzę do wanny. Kiedy moja
skóra marszczy się jak u siedemdziesięciolatka, z żalem serca, wyłaniam się z wody, owijam
ręcznikiem i maszeruję prosto do sypialni ubrać się w za dużą o kilka rozmiarów
bluzkę z logiem zespołu U2, która sięga mi do połowy ud.
Odświeżona udaję się
do kuchni wyciągnąć Lasagne, która jest już gotowa do spożycia. Z dolnej szafki
przy oknie wyjmuję talerzyk, nakładam sobie parującej potrawy i usadawiam się w
salonie, na kanapie, przed telewizorem. Niespodzianie słyszę pukanie do drzwi.
Ściszam telewizor, naciągam bluzkę, po czym nie patrząc kto znajduje się po
drugiej stronie, otwieram drzwi. Na klatce schodowej stoi znajoma mi
osoba. Wpycha mnie do mieszkania zamykając za sobą drzwi i mocno przygważdża
mnie do ściany namiętnie całując. Zdziwiona jego obecnością i śmiałym zachowaniem
nie odwzajemniam pocałunku, lecz ta zaduma nie trwa długo i daję w ten
pocałunek tyle żarliwości jak jeszcze nigdy dotąd. Palce zanurzam w
kruczoczarnych włosach. Po chwili ściągam jego kurtkę i rzucam na podłogę. Mężczyzna
chwyta mnie za pośladki i owija wokół pasa moimi nogami.
-Co się
stało, że mnie odwiedziłeś? –pytam pomiędzy pocałunkami.
-Pojąłem już
kilka rzeczy -uciął i wręcz wcisnął mi język do gardła.
-Sypialnia
jest tam –wysapałam po chwili wskazując na pomieszczenie, kiedy brunet składał pocałunki
na mojej szyi.
Ciągle
całując się ruszyliśmy do wspomnianego pokoju. Po drodze zrzucaliśmy mnóstwo
rzeczy z półek i szafek. W końcu dotarliśmy na miejsce. Kosa rzucił mnie na
łóżko i zdjął swoją koszulkę, po czym ponownie wpił się we mnie. Jego dłonie
oraz usta maglowały mnie od stóp do głów. Pod jego ciałem czułam się bezpieczna
i potrzebna. Nigdy nie byłam jeszcze w takim stanie. Byłam szczęśliwa nie dlatego, że aktualnie
całuję się z Kosokiem, ale dlatego, że mi wybaczył. Bo gdyby nie było to prawdą
to nie byłoby go tutaj. Po kilku minutach byliśmy już całkiem nadzy i uciekaliśmy
się ku spełnieniu. Kosy uda działały cuda. Z podniecenia wbijałam
paznokcie w kark i plecy Grzesia, a z naszych gardeł wydobywały się przeróżne
dźwięki. Nigdy z nikim nie było mi tak dobrze. Brunet przeciągle jęknął, a
zaraz po nim ja, po czym przygniótł mnie swoim ciałem, głowę kładąc na moich
piersiach ciężko oddychając. Po chwili nasze oddechy się uspokoiły. Kosok
przykrył nas kołdrą ciągle się do mnie tuląc. W tym błogim stanie mogłam trwać
wiecznie.
-Czemu tu
przyszedłeś? –spytałam, delikatnie przeczesując palcami jego włosy.
Środkowy oparł
głowę na ramieniu.
-Wiem, długo
zajęło mi przemyślanie tej całej sprawy, ale musiałem ochłonąć i na spokojnie
przemyśleć to wszystko. Teraz w końcu zrozumiałem, że uzależniłem się od ciebie
mimo, że w ogóle cie nie znam. Próbowałem wyrzucić twoją twarzyczkę z pamięci,
ale po tej aferze wszystko przypominało mi ciebie. Mam jeszcze większego bzika
na twoim punkcie niż przedtem –delikatnie ujął mój policzek i z wielką czułością
złożył na ustach pocałunek.
Czułam się jak w raju. Myślałam, że nie dożyję czasu, kiedy wreszcie będę szczęśliwa.
-Zrobisz coś
dla mnie? –zapytał po chwili.
Kiwnęłam
twierdząco głową.
-Skończ z
tym burdelem, prostytucją, tańcem... Nie chcę, abyś to robiła. Na pewno nie daje
ci to przyjemności ani korzyści. Tylko szkodzi. Ja zrobiłem coś dla ciebie. Zaakceptowałem
twoją przeszłość i mam nadzieję, że ty teraz zrobisz to samo dla mnie. Oddziel
tę część życia grubą krechą i zacznij nowy rozdział. Zrób to dla mnie. To jest
jedyne co oczekuję od ciebie. Proszę.
Kosa chwycił
moją dłoń, przystawił do swoich ust i zaczął składać pocałunki, do czasu, gdy
ujrzał rany po cięciach. Zgromił mnie wzrokiem.
-Co to jest?
–wskazał kiwnięciem głowy.
Już zniknął ten słodki i miły jak baranek Kosa. Był wyraźnie wkurzony. Wyrwałam
rękę, odsunęłam się od Kosoka, narzuciłam na siebie swoją koszulkę, która
leżała pod komodą i podreptałam boso do kuchni, gdzie nalałam sobie do szklanki
wody mineralnej i usiadłam na szafkach kuchennych. Brunet po chwili przyszedł
ubrany tylko w same bokserki.
-Pytałem się coś ciebie. Tniesz się? –stanął przede
mną podpierając się pod boki.
-Nie robię
już tego od dawna. To był tylko raz. Widzisz –wysunęłam mu nadgarstki przed nos –nie mam
żadnych świeżych ran. To są stare. Miałam chwilę słabości i tyle. Nie chcę teraz
o tym mówić.
Westchnął głośno.
-To, że miałaś chwilę słabości nie oznacza, że od razu musisz się ciąć! Każdy czasem ma doła, więc nie rozumiem twojego postępowania. Wybaczyłem ci, bo myślałem, że ta cała sprawa wtedy w klubie dała ci coś do myślenia. Samookaleczenie się nie jest żadnym wyjściem z sytuacji. Jesteś dużą dziewczynką i powinnaś o tym wiedzieć.
-Widać, że mnie nie rozumiesz. Żyletka sprawia, że przestaję myśleć o bólu, który mi zadano, ucisza go...
-To, że miałaś chwilę słabości nie oznacza, że od razu musisz się ciąć! Każdy czasem ma doła, więc nie rozumiem twojego postępowania. Wybaczyłem ci, bo myślałem, że ta cała sprawa wtedy w klubie dała ci coś do myślenia. Samookaleczenie się nie jest żadnym wyjściem z sytuacji. Jesteś dużą dziewczynką i powinnaś o tym wiedzieć.
-Widać, że mnie nie rozumiesz. Żyletka sprawia, że przestaję myśleć o bólu, który mi zadano, ucisza go...
-Przestań! -przerwał mi. -Nie chce dłużej tego słuchać. Umówmy się tak. Ja zapomnę o tej całej sprawie, a ty więcej już tego nie zrobisz. Rozumiemy się?
-Obiecuję.
Nie tknę już nigdy więcej żyletki.
-Dobra, a co z moją
propozycją. Zrobisz to dla mnie? –spytał z nadzieją w głosie, tuląc mnie
do siebie.
Tak bardzo Was przepraszam za późną porę i za to co jest tam powyżej. Ten epizod akurat skończyłam pisać, ponieważ wszystko piszę na bieżąco, bo niestety mój zapas rozdziałów dawno się skończył i nie mam już siły, aby coś poprawiać itp. To jest chyba najgorszy rozdział z tych wszystkich co już dodałam. Dzisiaj nie mam weny i nie potrafię przelać na kartkę w Wordzie to co mam w głowie, a nie chciałam nic nie dodawać, więc chociaż to jest. Obiecuję, następny będzie lepszy. Postaram się.
Dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna za tak liczny odzew pod poprzednim postem. To napawa mnie optymizmem i chęciami do pisania. Jeszcze raz dziękuję. :*
To co, w przyszłą niedziele epilog? ;)
Do zobaczenia. ;D