-Agnieszka?
–spytałam nie wierząc w to co usłyszałam.
Świat
zawalił mi się na głowę. Moja Agniesia nie żyje? Moja jedyna przyjaciółka?
-Czyli
ją znasz? –spytał siatkarz.
-I to
bardzo dobrze. To jest… Była moja przyjaciółka. Nie wierzę. –Pokręciłam głową
niedowierzając.
Człowiek
kiedy dowie się o jakiejś katastrofie, tak jak ja o śmierci Agi to początkowo w
to nie wierzy. „Przecież jak? Niedawno z nią rozmawiałam. Miała się dobrze, a
teraz?” W ogóle nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Po prostu chciałabym
cofnąć czas i jej również zapewnić bezpieczeństwo. Była dla mnie jak siostra.
Stanowiła w moim życiu bardzo ważną część. Nie ma jej = zniknęła cząstka mnie.
Z Agnieszką byłyśmy bardzo zżyte i dzięki niej przetrwałam tak długo w tej
pracy, wytrzymałam szmat czasu. Teraz nie żyje, więc co za tym idzie? Wracam do
Rzeszowa. Nie chcę, aby było jeszcze więcej strat w ludziach, tylko i wyłącznie
z mojego powodu. Nie daj Boże, aby Grzesikowi coś się stało. Jeśli Brudek chce
mnie, to dostanie. Nie będę ukrywać się tutaj dłużej
jak tchórz. Postanowiłam poinformować o
mojej decyzji Kosoka. Chyba nie muszę mówić, że zadowolony to on nie był?
-Nie ma
mowy! Nie wrócisz tutaj! Zostajesz we Włoszech i koniec. Ja tego dopilnuję i
bez dyskusji –zakończył stanowczo siatkarz.
-Kosa,
ja nie jestem małym dzieckiem, które trzeba kontrolować i zapewniać ochronę na
każdym kroku. To są moje problemy i sama je rozwiążę.
-Nie,
Ana. To są nasze problemy. Nie zapomniałaś czasem, że od jakiegoś czasu
jesteśmy razem? Każde twoje dylematy, troski, kłopoty są również moimi? Nie
wrócisz tu. Mówię stanowczo nie.
Zdenerwowałam
się i to bardzo poważnie. Chyba nie pierwszy raz tego dnia.
-Nie
rozumiesz tego, że jeśli nie wrócę do Rzeszowa to Brudas będzie robił wszystko,
aby mnie dostać? On jest mocno wkurzony i chce mnie znaleźć jak najprędzej. Nie
mogą być kolejne starty w ludziach, a on jest do tego zdolny. Wiedział, że z
Agnieszką jestem bardzo związana i będzie robił krzywdę bliskim mi osobom.
Głównie chodzi tu o ciebie, bo rodziny nie mam. Teraz ciebie będzie miał na
celu, bo wtedy już na sto procent wrócę do Rzeszowa, a nie mogę dopuścić do
tego, aby zrobił ci krzywdę.
-Czasem
mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam. Ten cały twój szef wiedział, że z tą
Agnieszką jesteś związana, a ja o tym nie miałem zielonego pojęcia. Przecież
nie jesteśmy razem od wczoraj. Czemu mi nie powiedziałaś o tym? Dowiaduję się
coraz to nowych rzeczy o tobie i zaczyna mnie to przerażać. Może masz dla mnie
jakieś inne nowości, którymi mnie zadziwisz?
-Boże,
Grzesiek, przestań! -zbulwersowałam się. -Nie mamy czasu teraz na kłótnie. Schodzisz zupełnie na inny
temat. Nie na to teraz pora, rozumiesz? Nie mogę dopuścić, aby Brudas poderżnął ci gardło!
-Pff
–prychnął. –Jakim cudem Brudas mnie zabije, jeśli nawet nie wie, że my się
znamy?
-Ale
może się dowiedzieć. Ty naprawdę nie wiesz do czego on jest zdolny i jakie ma
swoje źródła. Już tak nie cwaniakuj. Wracam jutro do Rzeszowa. Możesz się mnie
spodziewać –ucięłam rozmowę stanowczo.
-Ana,
proszę cię. Nie rób tego. Zostań tam, we Włoszech. Źle ci u Pawła i Kasi?
–spytał bezradnie niczym mały chłopczyk. Najwyraźniej łamie się, a to dobra
oznaka.
-Nie.
Tu jest cudownie, ale bez ciebie to nie to samo. –stwierdziłam smutno.
–Wolałabym abyś był tu przy mnie.
-Wiesz,
że to niemożliwe?
-Wiem
–przyznałam. –Dlatego wracam. Jutro zamówię bilet lotniczy i przylecę.
-Ana…
-zajęczał bezradnie.
-Podjęłam
już decyzję. Najpóźniej wieczorem będę w domu. Rano jeszcze do ciebie zadzwonię
i porozmawiamy. Teraz idź spać.
Pożegnałam
się z Grzegorzem i rozłączyłam. Aby już dłużej nie martwić Kasi i Pawła
powiadomiłam ich o mojej rozmowie z siatkarzem i decyzji, którą kilka minut
temu, podjęłam. Na zadowolonych nie wyglądali, ale drzwi raczej nie
zabarykadują tuż przed moim wyjazdem. Te kilka godzin męki dało się wyraźnie we
znaki i dopiero teraz poczułam jaka jestem zmęczona, wtedy gdy emocje już
opadły, pozornie. Migiem zwinęłam się do swojego pokoju i po przebraniu w
piżamę, wślizgnęłam się pod kołdrę. Późne pory, właśnie takie jak teraz,
sprzyjają rozmyślaniom (bynajmniej u mnie) i zaczęłam analizować całą rozmowę z
Kosokiem. Zastanawiało mnie dlaczego był na komisariacie. Nie wspomniał nic o
tej kwestii podczas naszej rozmowy. Dobra, spytam się jutro, gdy wrócę do
Rzeszowa. Agnieszka! Przecież ona nie żyje! Dlaczego? Czym zawiniła? Nie daje mi
to spokoju. Jakoś nie potrafię przyjąć sobie tego do wiadomości. Kiedy powoli
zaczęło do mnie docierać znaczenie tych słów, rozpłakałam się. Nienawidzę
siebie. Nienawidzę Brudka. Nienawidzę jego całej ekipy, za to co zrobili
Agnieszce. Ona nic nie zrobiła. Myślałam, że zostawiając ją w niewiedzy o moim
pobycie, uchronię ją od niepotrzebnego niebezpieczeństwa. Niestety na nic.
Straciłam bardzo mi bliską osobę. Czuję jakbym to ja ją zabiła. Nie wybaczę
sobie tego do końca życia. I do czego to wszystko sprowadziło? Cały ten mój
przyjazd z Gdańska do Rzeszowa? Myślałam, że to tu ułożę sobie życie na nowo i
uda oderwać mi się od felernych wspomnień. Obiecałam sobie, że zaczynam nowy
rozdział w życiu i spróbuję żyć jak normalny, pospolity obywatel, a jak się
skończyło? Zaczęło się niewinne. Zostałam tancerką w klubie nocnym (niby nic
nie normalnego), następnie gwałt, gdzie moim wybawcom był Grzegorz (chociaż
jeden plus całej tej sytuacji), nasze przypadkowe spotkania. Mimo wszystko
dziękuję w duchu Bogu za to, że na mojej drodze pojawił się Kosok. Nie wiem co
byłoby ze mną gdyby nie on. Może skończyłabym tak jak matka? Mówią – „jaka
matka taka córka”. Nie w tym przypadku. Pod wpływem siatkarza bardzo się
zmieniłam. I kilka osób z mojego otoczenia zauważyło to. Z kolei brutalna
rzeczywistość sprowadziła mnie na ziemię i Kosok poznał moją tajemnicę. Jestem
dziwką. Bardzo zraniły mnie wtedy jego słowa oraz zachowanie. Na całe szczęście
wyjaśniliśmy sobie wszystko, zrozumiał moje postępowanie i jakoś to się
ułożyło. Do czasu, kiedy to przestałam chodzić do pracy. To miało być ostateczne
zakończenie „kariery” prostytutki. Zmasakrowane mieszkanie, gonitwa po
Rzeszowie, później ten wyjazd do Włoch, który tylko pogorszył całą tą sytuację.
Byłam niemal pewna, że za szybko nie uwolnię się od znienawidzonego szefa.
Dzięki mnie i innym dziewczynom klub odnosił zyski. Gdyby moją ucieczkę puścił płazem, to inne pracownice szłyby w moje ślady, a do tego szef nie mógł dopuścić. Mimo, że jestem tak daleko od Rzeszowa i Brudasa, to sprawił mi ogromny ból i on jest tego świadomy. Gra na moich uczuciach, prowokując mnie, abym wróciła. I udaje mu się to. Brudas jest naprawdę dobrym krętaczem i potrafi z każdej sytuacji wyjść zwycięsko. Wiem,
że się powtarzam, ale przecież Agnieszka niczemu nie zawiniła, więc czemu ona? Żyła, chodziła do „pracy”,
nikomu w niczym nie przeszkadzała. Ta sytuacja do końca życia będzie za mną
chodzić i nie wiadomo co bym zrobiła, jak zmieniła siebie i swoje życie to i tak
nie da mi to spokoju. Ponoć człowiek uczy się na własnych błędach. U mnie te
błędy dużo kosztowały nie tylko mnie, ale również moich bliskich.
***
Po południu
miałam lot powrotny docelowo do Rzeszowa. Miałam akurat to szczęście i nie
musiałam mieć żadnych przesiadek. Na mojej twarzy pozostały wyraźne oznaki wczorajszej nocy i niestety nie
udało się zamaskować tego, chociażby makijażem. Po nocnych przemyśleniach postanowiłam
obchodzić żałobę, więc w moim stroju przeważały ciemne kolory. Mimo moich protestów
Paweł z Kasią odwieźli mnie na lotnisko, dzięki czemu nie musiałam tłuc się
tutejszą koleją. Byłam im za to bardzo wdzięczna, ponieważ nie miałam głowy,
aby teraz martwić się o to jak dotrzeć na lotnisko.
-Dziękuję
za to schronienie, które daliście mi przez ten dość długi czas. Bardzo mi
pomogliście. W zamian za waszą gościnę zapraszamy wraz z Grześkiem do Rzeszowa.
Będzie nam bardzo miło was gościć w naszych skromnych progach –spróbowałam się
uśmiechnąć, aby nadać mojej wypowiedzi choć trochę optymizmu.
-To nam
było miło ciebie gościć –odezwała się Kasia. –Na pewno przyjedziemy w
odwiedziny. Może w wakacje, co nie Paweł? –spytała, zarazem przytulając się do
boku wysokiego mężczyzny. Trzeba przyznać, tworzą razem piękną parę.
-Pewnie
–odparł mężczyzna. –Miło będzie spotkać się ponownie z Grześkiem tak twarzą w
twarz. Rozmowy telefoniczne to nie to samo.
Z resztą, sama wiesz co mam na myśli.
Przytaknęłam.
-To
trzymaj się tam –przytuliła mnie na pożegnanie drobna brunetka, jednocześnie
odrywając się od swojego partnera. –Będę tęsknić za naszymi pogaduchami. Wiem,
że znamy się dosyć krótko, ale porządna z ciebie babka.
-Więc
właśnie –zgodził się z wypowiedziom Kasi. –Miłego lotu –uśmiechnął się, przez co zrobiło mi się
ciepło na serduszku.
Pomachałam
im na pożegnanie i udałam się na odprawę. Po około półtorej godziny dryfowałam
już razem z innymi pasażerami, w przestworzach. Aby umilić sobie czas, wyciągnęłam
słuchawki oraz iPoda i próbowałam choć trochę odespać uprzednią noc.
W
porównaniu z lotem na linii Polska – Włochy to z powrotem cała podróż
przebiegła mi w mgnieniu oka. Nim się obejrzałam, a już byliśmy nad rzeszowską Jasionką.
Kiedy to już twardo stąpałam po ziemi, wykonałam telefon do Kosoka. Usłyszałam,
że już jest w drodze. Całe szczęście, ponieważ nie mam sił długo czekać na jego
przybycie. Jedyne co to marzę o ciepłym prysznicu i mięciutkim łóżeczku.
Niewiele myśląc odebrałam swoje bagaże i usiadłam na jednej z ławeczek,
oczekując przybycia Kosoka. Z nudów wyciągnęłam telefon i zaczęłam usuwać
niepotrzebne pliki, aby zrobić porządek w urządzeniu mobilnym. Niespodziewanie
ktoś lekko poklepał mnie po ramieniu. Przestraszona i pełna obaw odwróciłam
się, myśląc, że to ktoś kogo nie chciałabym widzieć w najbliższym czasie, a
najlepiej w ogóle. Tuż przed moją twarzą znajdował się bukiet czerwonych róż, a
za nim ,ku mojej uciesze, Kosok.
-Grzesiu!
–krzyknęłam, po czym błyskawicznie wstałam i rzuciłam się w ramiona wysokiego
bruneta. –Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam.
-Ja też
myszko.
Musnęłam
ustami jego kłujący policzek i odsunęłam się, aby spojrzeć jak prezentuje się
mój luby po tak długiej mojej nieobecności.
-Chłopcze
–jęknęłam. –Jak ty wyglądasz?
-Cii…
Nieważne. Proszę. To dla ciebie. –Wysunął przed siebie bukiet kwiatów i wręczył
mi go.
-Dziękuję.
Nie trzeba było.
-Trzeba,
trzeba. Raz po raz mogę zrobić ci miłą niespodziankę, tym bardziej, że dawno
się nie widzieliśmy –uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, który jest
zarezerwowany tylko dla mnie. –Widzę, że jesteś zmęczona. Chodź. –Przygarnął mnie
do siebie ramieniem. –Pojedziemy do domu.
Kosok
wziął moją walizkę, ja swoją torebkę i skierowaliśmy się w stronę kosokowego
samochodu.
-Nie
przestraszę się tego widoku? Nie wyhodowałeś w mieszkaniu nowego życia? –zaśmiałam się.
-Nie
przesadzaj –oburzył się. –Mieszkałem już przez jakiś czas sam i dawałem radę.
Już nie rób ze mnie takiego lenia, który nie umie zadbać o siebie.
-Przecież
żartowałam. Po za tym to mógłbyś się w końcu ogolić –pogłaskałam bruneta
policzek na potwierdzenie moich słów. –Z tego co wiem to Movember obchodzicie w listopadzie.
-Nie stać
mnie na żyletki –zironizował Kosok i na tym nasza rozmowa się skończyła, gdyż
wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę mieszkania.
Kiedy
razem z Grzegorzem przekroczyłam próg, gdzie powitał mnie miły zapach męskich perfum połączonych z odświeżaczem powietrza odetchnęłam z ulgą. Niewiele
myśląc ruszyłam prosto w stronę łazienki, aby wziąć w końcu ten wymarzony
prysznic, a następnie udać się w błogi sen. Stwierdziłam, że później
porozmawiam z siatkarzem. Teraz po prostu nie mam na to siły.
Kurcze no, weźcie mnie jakoś zmotywujcie do pisania, bo teraz czas jest, a chęci czy weny nie ma. Również krytyka mile widziana. Pod ostatnim postem narzekałam na brak czasu, gdzie chęci były, a teraz? To jest dopiero paradoks.
Wiem, że u niektórych z Was mam zaległości. Już niedługo postaram się wszystko nadrobić.
Dziś kolejne starcie naszych siatkarzy z tzw. "Kanarkami". Ja obowiązkowo zasiadam przed telewizorem i będę kibicować biało-czerwonym. Jak myślicie, czy pierwszy mecz rozegrany na krakowskiej hali będzie udany? Jaki wynik obstawiacie? ;)
Pozdrawiam cieplutko i zachęcam wszystkich do kibicowania nie tylko dzisiaj, ale również w niedzielę. ^_^
Ps. Czyta ktoś to jeszcze?
"Kanarki" wielką literą :) rozdział bardzo fajny, ale ciężko się czyta oglądając mecz. Czuję, że coś złego się stanie i ofiarą może byc Kosok. Obym się myliła. Pozdrawiam, a co do weny to chętnie oddam trochę, bo mam jej za dużo, a nie chcę napisac do szuflady całego bloga
OdpowiedzUsuńOjeju. Przepraszam. Ale mi głupio. Już poprawione. ;)
UsuńBiało-czerwoni wygrali, to najważniejsze. ^_^
O! Z chęcią przyjmę choć trochę weny, bo czas jest, a chęci brak. :/
Również pozdrawiam. :)
Ja jestem, ale czasu niestety brak -.- mam nadzieje, ze w wakacje troche znajde ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, az sie boje pomyslec, co bedzie sie dzialo w nastenym rozdziale.. mam nadzieje, ze Brudas nie dowie sie tak szybko o przyjezdzie Any..
Pozdraeiam ;*
Ja czytam cały czas :D
OdpowiedzUsuńSama już nie wiem, czy to dobre rozwiązanie, by wracać do Rzeszowa. Przecież w tym mieście Ana jest w niebezpieczeństwie, może tym razem to jej się coś stać, ale rozumiem ja poniekąd. W końcu Brudas wyniszcza jej bliskich...
No cóż... :(
Pozdrawiam :-*
Swietny rozdzial!
OdpowiedzUsuńCzulam, ze cos zlego sie stanie Komus bliskiemu serca A. Ale ze Agnieszke, Bogu Ducha winna osobe zabic?! Brudas jest bezwzgledny.
Czekam z niecierpliwoscia na nastepny i salej mam nadzieje, ze sie uda Kosokom byc razen
Jestem tutaj i prawie codziennie zaglądam czy pojawił się nowy rozdział. Weno nie odchodź!! Bo chce czytać czytać i czytać tego bloga. Jest świetny, inny od innych. Oczywiście kibicowaliśmy naszym, to był piękny mecz. Wygrana cieszy ale dobra postawa naszych chłopaków jeszcze bardziej. Pozdrawiam :* I czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńCudowny, boże.. Oby w końcu im się ułożyło! Szkoda Agnieszki, bo poniosła śmierć głównie przez swoją koleżankę. Czekam na kolejny, a tymczasem zapraszam do siebie, na nowości: http://toniemy-w-siatkarskich-marzeniach.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM. :)
Skoro Brudas dopadł - dosłownie! Agnieszkę, to istnieje bardzo dużo prawdopodobieństwo, że Anastazji nie ujdzie płazem odejście bez słowa z profesji jaką wykonywała :/ Tylko mam przeczucie, że najpierw Grzesiek będzie w tarapatach, kmita Brudasa będzie robiła na złość Anie trafiając w czuły punkt :/ Ale to może mój czarny scenariusz zupełnie nie zgadzający się z Twoją wizją? Oby. Jednego jestem pewna, że jej powrót do Rzeszowa będzie niósł za sobą konsekwencje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przepraszam, jakoś długo mnie tu nie było :( Niech tego jej szefa zamkną bo mnie wkurwia :P. Jakbyś mogła u mnie w zakładce spam informować to będę na bierzaco :). Jest zajebiscie i pisz szybciutko :*. Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńpiszesz kolejną części tego jak tak to zaprosi mnie
OdpowiedzUsuń