Pierwsze
dni we Włoszech bardzo mi się dłużyły. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Kręciłam się z kąta w kąt. Mimo, że starałam się pomagać pani w domu w
porządkach to i tak nie czułam się tutaj dobrze. Całymi dniami myślami byłam w
Rzeszowie, przy Grześku. Miałam ochotę dzwonić do niego co godzinę czy nic mu
nie jest, ale siłą woli starałam się powstrzymywać. W podświadomości czułam, że
dzieje się coś złego. Nie chciałam, aby Brudas zrobił coś Kosokowi. Nie
wybaczyłabym sobie tego. Kasia widziała, że coś jest ze mną nie tak. Robiła
różne podchody, ale nie wydusiłam z siebie ani słowa. Nie chciałam obarczać
jeszcze jej swoimi problemami. Im mniej osób wie o tej całej aferze tym lepiej.
Katarzyna widząc, że nic nie wskóra nie drążyła więcej tematu i wraz z Pawłem
zabrali mnie na wycieczkę po Italii, a dokładniej po urokliwym mieście skąd
wywodzi się słynny dramat Szekspira „Romeo i Julia”, mianowicie chodzi tu o
Weronę. Przyznam szczerzę, że udało im się oderwać mnie choć w malutkim stopniu
od czarnych myśli i bawiłam się świetnie. To miasto bardzo przypadło mi do
gustu i na pewno będę wracać tu myślami, kiedy będę w swoich czterech ścianach,
a za oknem będzie szaro, deszczowo i buro. Kolejny tydzień minął szybko. Starałam
się przynajmniej dwa razy dziennie rozmawiać z Kosą. Zawsze kiedy słyszałam
jego głos w słuchawce telefonu mogłam bez problemu się odprężyć, ponieważ
wiedziałam, że jest cały, zdrowy i ma się dobrze. To się dla mnie liczyło. Do
czasu, gdy pewnego dnia nie podniósł słuchawki. Rozmawialiśmy zazwyczaj o
stałych porach, więc zdziwiło mnie to, że nie odbiera. Zaczęłam się poważnie
martwić. Chodziłam tam i z powrotem, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Każdy
drobiazg w tym momencie mnie irytował. Najważniejsze było dla mnie usłyszenie
głosu bruneta i wiadomość, że nic mu nie jest. Starałam się trzymać nerwy na
wodzy, lecz marnie mi to wychodziło.
-Wszystko
będzie dobrze. Za chwilę zadzwoni i powie ci, że jest cały, nietknięty –uspokajała mnie Kasia.
-Wiesz
ile razy słyszałam już te słowa w ostatnim czasie? Dla mnie nie mają one
znaczenia. Masz przy sobie Pawła, widzisz go, wiesz, że jest z nim wszystko w
porządku. Nie wiesz jak to jest martwić się o osobę, którą bardzo kochasz. Ta
niewiedza najbardziej mnie dobija! Chcę, aby Kosa był tu teraz przy mnie!
Uderzam
ręką w stół i bezradna opadam na krzesło. Usilnie powstrzymuję łzy, które
niemiłosiernie cisną mi się do oczu.
-Przepraszam.
Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć. –Stwierdzam kiedy emocje, które we mnie
buzowały, opadły. –Widzę, że chcesz dla mnie dobrze, a ja tak ci się odpłacam.
Jeszcze raz tak bardzo przepraszam –chowam twarz w dłoniach.
-Spokojnie
–Kasia podchodzi i kładzie dłoń na moim ramieniu. –Nie wiem dlaczego się tak
boisz o Grześka, a tym bardziej o co w tym wszystkim chodzi. Nie mam zielonego pojęcia
po co się ukrywasz u nas i nawet nie mam zamiaru dociekać. Wiem jedno. Bardzo
kochasz Grześka i to widać i nie mam ci za złe, że na mnie trochę nakrzyczałaś…
-Trochę
–prycham.
-No
może więcej niż trochę, ale staram się zrozumieć ten twój wybuch. Po prostu
chcę, abyś myślała pozytywnie.
-Gdybyś
przeżyła tyle co ja to nie miałabyś sił już pozytywnie myśleć. Poza tym to
czuję, że w Rzeszowie dzieje się coś złego. Moja podświadomość mi to mówi. Coś
się tam dzieje. Czemu ja muszę być tutaj? Tak daleko od domu?
Kasia
nie wiedząc co powiedzieć usiadła naprzeciw mnie i chwyciła moją dłoń, aby choć
trochę dodać mi otuchy. Po chwili Paweł wbiegł do kuchni. Przestraszone,
obydwie podskoczyłyśmy na krzesłach. Miał morderczo poważną minę. To oznaczało
jakieś wieści. Niekoniecznie dobre.
-Kosa
dzwonił! –krzyknął, trzymając mój telefon w ręku, ponieważ kiedy ja nie miałam
już siły trzymać tego telefonu w ręku, to on nadal próbował coś zadziałać.
-Dzwonił?
Czemu mnie nie zawołałeś? –powiedziałam z wyrzutem.
-Rozmawiałem
z nim tylko kilka sekund. Kazał mi przekazać, że jest z nim wszystko w porządku
i aktualnie jest na komisariacie.
-Ale
jak to jest na komisariacie?! O co chodzi?
-Nie
wiem. Nie powiedział mi nic więcej –wzruszył bezradnie ramionami.
Nie
wiedziałam czy teraz mam się cieszyć, czy jak? No tak. Dowiedziałam się, że
jest zdrowy i co najważniejsze w jednym kawałku, ale co on robi na komisariacie
policji? Jakoś nie napawało mnie to optymizmem i nie potrafiłam zachować
spokoju. Jeszcze bardziej zdenerwowała mnie ta informacja. Czułam, że w Rzeszowie
coś się dzieje i moje przeczucia sprawdziły się. Jednak kobieca intuicja na coś
się przydaje i w moim przypadku, rzadko zawodzi. Mijały godziny, nadchodziła
noc, a my nadal martwiliśmy się o siatkarza. Przez moją głowę przelatywały
czarne, najróżniejsze myśli. Brudas go złapał? Może on próbował coś z nim
zrobić? A może po prostu miał tylko wypadek? Z godziny na godzinę ta niewiedza
naprawdę mnie dobijała. Kasia i Paweł próbowali mnie pocieszać, ale kiedy
zauważyli, że zamiast mi pomagać bardziej mnie dobijają, przestali i po prostu
zostawili mnie w spokoju. Próbując odciąć się od złych myśli, udałam się do
swojego tymczasowego pokoju. Usiadłam na łóżku i przeglądałam w telefonie nasze
wspólne zdjęcia. Kiedy na wyświetlaczu pojawiały się brązowe tęczówki i szczery
uśmiech Grześka, momentalnie na moją twarz wkradał się lekki uśmieszek, który
powiększał się z każdym, kolejnym zdjęciem. Gdy pomyślałam sobie, że mogłabym
go stracić i nigdy więcej nie zobaczyć jego mordki, to aż serce się krajało,
łzy napływały do oczu, a moje wnętrzności wirowały z żalu i zdenerwowania. Za pewnie te uczucia spotęgowałyby, gdyby to przeze mnie brunet stracił życie.
Już w głowie słyszałam słowa mojego byłego, znienawidzonego szefa-„Po prostu
zapomniał oddychać”. Chcąc wypędzić ten głos, cisnęłam telefonem o podłogę,
powodując, że urządzenie mobilne rozwaliło się na trzy kawałki, rzuciłam swoje
ciało na łóżko, po czym przydusiłam głowę poduszką i zaczęłam krzyczeć próbując
zagłuszyć własne myśli. Kiedy gardło zaczęło mnie powoli boleć od krzyczenia
przestałam i próbowałam zająć się czymś innym. W tym wypadku było to spanie,
ponieważ powieki kleiły mi się niemiłosiernie, mimo tylu wydarzeń i emocji.
Około
godziny drugiej w nocy obudził mnie Paweł, który stał w drzwiach mojego pokoju.
-Coś
się stało? Grzesiek dzwonił? –spytałam zaspana, ale również pełna nadziei.
-Niestety.
Zero odzewu. Ale chciałbym porozmawiać.
Czemu
to zdanie, które wypłynęło z jego ust tak mocno mnie przeraziło? Chyba
niewytłumaczalne zjawisko.
-Mam się
bać? –starałam się obrócić tę sytuację w żart, co kiepsko mi wychodziło.
-Nie –zaśmiał
się pocierając nos wierzchem wskazującego palca. –Mogę? –spytał wskazując głową
na łóżko.
-Pewnie.
Siadaj –poklepałam miejsce obok mnie.
Mężczyzna
wykonując moje polecenie, usiadł obok mnie i zlustrował całą moją sylwetkę,
przez co poczułam się trochę niepewnie.
-Kochasz
Kosę, nie? –zadał pytanie, w ogóle nie patrząc na mnie. Najwyraźniej jego ręce
stały się dla niego bardzo ciekawym obiektem do badania ich struktury.
-Oczywiście.
Co to za pytanie? –oburzyłam się lekko.
-Tak
tylko pytam. Kosa to jednak mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa i chcę dla
niego jak najlepiej –wzruszył ramionami. –Tyle. Pamiętam jak kiedyś
planowaliśmy swoją przyszłość. On będzie grał, a ja będę nauczycielem. Mieliśmy
mieszkać w jednym mieście, a nawet na tej samej ulicy. Najlepiej koło siebie.
Mieliśmy być nierozłączni, jednak życie potoczyło się inaczej. Ma na nas inne
plany.
-Cieszę
się, że Grzesiek ma takiego przyjaciela jak ty. To skarb –przyznałam,
przypominając sobie o Agnieszce. Fakt faktem, nie znamy się od tak dawna jak ci
panowie, ale Aga jest moją pierwszą i jedyną przyjaciółką. Bardzo wiele jej
zawdzięczam i zrobiłabym dla niej wiele, aby była szczęśliwa. Tak jak ja.
-Grzegorz
zaakceptował to co kiedyś robiłaś? W sensie akceptuje, że byłaś/jesteś
prostytutką? –wypalił po kilku minutach ciszy.
-Ale…
Oniemiałam.
Czułam, że ta rozmowa zejdzie na ten temat, co zdecydowanie nie spodobało mi
się. Ciekawiło mnie jedno. Skąd on o tym wie?
-Nie
jestem prostytutką! –oburzyłam się. –Poza tym to skąd o tym wiesz? Grzesiek ci
powiedział? –spytałam, czując jak krew się we mnie gotuje.
-Nie
denerwuj się –uspokoił mnie. –Musiałem wiedzieć dlaczego i kogo przyjmuję pod
swój dach. Ja nie oceniam ludzi po okładce. Ty jesteś naprawdę fajną dziewczyną
i trochę wiem o twojej przeszłości. Przyznam, że na początku nie chciałem
abyś tu przyjeżdżała, lecz Kosa co nieco mi opowiedział i zgodziłem się. Skoro
on cię pokochał to oznaczała, że jesteś kimś, że nie jesteś taka jak te inne
prostytutki.
Ostatnie
zdanie bardzo mnie zdenerwowało. Mało brakowało, a z nerwów cała bym się
trzęsła, tak mocno targały mną emocje. Postanowiłam to wyjaśnić.
-Uwierz
mi, że nie wszystkie tzw. prostytutki takie są. Wiem, bo miałam z nimi nie raz
do czynienia. Nie wiesz dlaczego to robią, dlaczego sprzedają swoje ciało. To
tylko głupi stereotyp, pod który podczepiana jest każda kobieta robiąca to co
ja kiedyś robiłam. Mam przyjaciółkę, która pracuje w tym fachu. Moja mama
również tak zarabiała na życie i co? Potrafiła kochać. Wychowała mnie na ludzi.
Faktycznie, nie była matką roku, ale mimo to bardzo ją kochałam. Więc kiedy
słyszę pogardę w głosie na temat takich kobiet to dostaję białej gorączki.
Wybacz, że naskoczyłam tak na ciebie, ale nie pozwolę, aby tak mówiono na
między innymi moją matkę. Była jaka była, ale na zawsze pozostanie moją mamą i
jeśli jeszcze raz usłyszę coś złego na temat prostytutek to wyjdę z siebie i
stanę obok.
-Ok, ok.
Przepraszam. Niepotrzebnie zaczynałem ten temat –powiedział ze skruchą.
-Nie
zaprzeczę –stwierdziłam nadal będąc nabuzowana skrajnymi emocjami. –Przepraszam,
że cię wyganiam, to jest twój dom, ale mogłabym zostać choć na chwilę sama?
-Pewnie,
oczywiście.
Paweł
poderwał się z łóżka i potulnie wyszedł z pokoju. Kiedy był przy drzwiach
zwróciłam się do niego.
-Nie
powiesz nic Kasi o naszej rozmowie? –spytałam z nadzieją.
-Pewnie.
Jak chcesz –uśmiechnął się niepewnie. –Mam jeszcze jedno pytanie. Nie masz mi
tego za złe?
Westchnęłam.
-Nie,
ale obiecaj mi, że jeśli będziesz gdzieś widział kobietę lekkich obyczajów to
nie oceniaj jej po pozorach, ok?
Kiwnął
głową na znak zgody i bez słowa wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ponownie głęboko
westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi, aby zetrzeć z siebie te złe emocje.
Spojrzałam na podłogę, gdzie leżał telefon w kilku częściach. Przypominając
sobie o Kosoku, szybko go pozbierałam i poskładałam urządzenie tak aby działało.
Po minucie telefon działał jak należy. Przyszedł sms o kilkukrotnej próbie
połączenia się ze mną przez Kosę. Z trzęsącymi dłońmi wybrałam numer bruneta i
nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam tak bardzo
wyczekiwany głos siatkarza. Kamień spadł mi z serca.
-Grzesiek?
–przez zdenerwowanie nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę.
-Tak.
To ja kochanie. Nic ci nie jest? –spytał z stoickim spokojem, z jakim to on ma
zawsze w zwyczaju.
-To
chyba ja powinnam zadać ci to pytanie, co? –szczerze uśmiechnęłam się, chyba po
raz pierwszy tego wieczora.
-To ze
mną wszystko w porządku. Mam dla ciebie pewne wieści. Jak wiesz byłem na
komisariacie…
-No
właśnie! Dlaczego? –wtrąciłam się szybko.
-Daj mi
dokończyć –skarcił mnie. –Więc byłem na komisariacie, aby złożyć zeznania.
Brudas gdzieś uciekł, ponieważ jedną z swoich ykhm… pracownic przetrzymywał,
znęcał się nad nią, gwałcił i ostatecznie zabił porzucając jej ciało w jakiś
ruinach stodoły w lesie.
-Pracownic?
Wiesz o kogo chodzi? –spytałam, będąc w szoku co zrobił człowiek, dla którego
przez jakiś czas pracowałam.
-Z tego
co słyszałem to zabił jakąś Agnieszkę. Znasz ją?
-Agnieszka?
–spytałam nie wierząc w to co usłyszałam.
Świat zawalił mi się na głowę. Moja
Agniesia nie żyje?
Tadam! Wreszcie udało mi się znaleźć czas na napisanie rozdziału. Powiem tak. Koncepcja na tą historię jest już od początku, ale niestety czasu brak. Jak już wspominałam, rozdziały będą pojawiać się dość nieregularnie, ale każdy kto zapisał się do zakładki "Informowani" będzie powiadomiony o nowościach.
To chyba tyle na dzisiaj. :)
A no tak! Wreszcie doczekałam się pierwszego singla Alexa and Sierry. ^_^ Gwałcę replay.
https://www.youtube.com/watch?v=9g1YpDK7Dcg
I tym oto optymistycznym akcentem żegnam się dzisiaj z Wami, moje Drogie Czytelniczki. Do zobaczenia. ;)
no to się porobiło. mam nadzieję, że niedługo będą szczęśliwi i nic im tego nie zepsuje..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
no to się pokomplikowało. Ale ochrzaniła Pawła. I dobrze! Teraz czekam kiedy będzie mogła wrócic do domu. Pozdrawiam i czekam na next
OdpowiedzUsuńEj no.... brudas gra na uczuciach. Cos czuje, ze po kolei bedzie wszystkich mordowal poki nie osiagnie celu - A. Nie wroci. Wtedy to i ja zabije....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam nadzieje, ze mimo wszystko historia dobrze sie skonczy i nie sprawdza sie moje domysły
bardzo mi się tu podoba, na prawde :)
OdpowiedzUsuńNo to się działo...
OdpowiedzUsuńNie wiem co związanego z Brudasem miał Grzesiek, że był na komisariacie? Wszystkich mieszkańców przesłuchiwali czy jak?
Oby nic się nie stało siatkarzowi... Oby ludzie Brudasa nie dotarli do miejsca gdzie "ukrywa" się Anastazja i nie zrobili coś jej albo właścicielom mieszkania!
Pozdrawiam :)
Zawiało grozą :) Lubię to. Czytam uwielbiam i czekam na kolejne wieści co z Kosą i co tam się działo w Polsce podczas nieobecności Anastazji...
OdpowiedzUsuńDenerwowałam się jak Grzesiek nie dawał znaku życia, ale na całe szczęście nic złego się nie stało. Jednak walka z Brudasem się jeszcze na pewno nie skończyła...
OdpowiedzUsuńOj cały rozdział trzyma mnie w strachu i niepewności, ale najgorsza jest wieść, że Agnieszka... że Brudas ją załatwił.
OdpowiedzUsuńJest mi cholernie smutno :/
Pozdrawiam, Dzuzeppe :-*