Obudził
mnie płacz kilkunastomiesięcznego dziecka, które spało w łóżeczku niedaleko
naszego ogromnego łoża.
-Grzesiek,
wstań do niej –powiedziała zaspanym głosem moja żona, odwracając się na drugi
bok i przykrywając się pierzyną aż po sam nos.
Przewróciłem
oczami i podszedłem do malutkiej dziewczynki, która siedziała równie zaspana co
mamusia i przecierała swoje brązowe oczka. Kiedy mnie zauważyła wyciągnęła w
moją stronę rączki sygnalizując, że chce abym wziął ją na ręce, mówiąc
cieniutkim głosikiem „apa”. Spełniłem prośbę córeczki biorąc ją na ręce i
przytuliłem do siebie, głaskając po delikatnych, ciemnych włoskach. Złożyłem
delikatny pocałunek na jej główce. Trzymałem teraz w rękach ½ mojego świata.
Druga część to moja wspaniała żona.
-Tata.
Tu tu –stwierdza dziewczynka, odrywając się ode mnie.
Westchnąłem
głęboko, delikatnie się uśmiechając i nadal trzymając dziecko na rękach udałem
się z nią do kuchni, aby przygotować dla niej, jak to mówi moja żona, tzw.
„flachę mleka”. Usadziłem małą w jej krzesełku, aby nie biegała po domu,
ponieważ nie ubrałem jej bucików i wziąłem się za przygotowanie napoju. Po
chwili dziewczynka zaczyna się denerwować i nie podoba jej się spokojne
siedzenie w krzesełku. Aby zająć dziewczynkę, zacząłem do niej mówić.
-Beatka
chce mleczko, tak? Mama jest taki leni i nie chciało jej się wstać –mówię,
sprawdzając czy mleko ma odpowiednią temperaturę. Podchodzę do córeczki i
postawiam jej butelkę mleka na małym blacie, którą błyskawicznie kładzie do
buzi i zaczyna opróżniać. –Jesteś mała Becia? –pytam, śmiejąc się do Beatki.
-Nie –przerywa
picie i śmiesznie kiwa głową utwierdzając swoje zdanie, po czym ponownie
zaczyna pochłaniać zawartość butelki.
-Jesteś
Becia –powtarzam i biorę córkę na ręce, po czym podchodzimy do okna. –Zobacz jak
już jasno jest, a dopiero piąta –stawiam córkę na parapecie. Pewnie zabawnie
wygląda w różowej piżamce w misie i z butelką mleka w rączce. –O! Pani Marysia
jedzie do pracy. Patrz! Macha do ciebie. Pomachaj pani –zachęcam córkę,
machając do starszej sąsiadki, na co energicznie macha pulchniutką rączką. –No ślicznie.
Zuch dziewczynka. Idziemy spać, tak?
-Ta, ta
–potwierdza, przy czym charakterystycznie kiwa główką.
-Chodź
mała Becia –śmieję się.
-Nie.
-Jesteś
Becia i koniec –drażnię się z nią.
-Nie
jetem Becia! –piszczy, trzymając butelkę tylko ząbkami za smoczek i kładzie
głowę na moim ramieniu. Wyraźnie jest śpiąca.
-To jak
masz na imię? –pytam, próbując na nią spojrzeć.
-Nieee.
–ponownie piszczy i wiem, że jest to znak, aby położyć ją z powrotem do
łóżeczka.
Nie
droczę się dłużej z nią i wchodzę do pokoju, po czym odkładam Beatkę do wcześniej
wspomnianego miejsca. Ledwo ją odkładając, mała dziewczynka zamyka oczy i zarazem
pije mleko. Stojąc przy łóżeczku czekam, aż dokończy pić i odkładam butelkę na
stojącą obok komodę. Przykrywam dziewczynkę szczelniej różową kołderką,
głaszczę po główce i kładę się z powrotem koło żony, mocno się do niej
przytulając.
-Jesteś
kochany –mówi, chwytając mnie za rękę.
-Kocham
cię Ana –wyznaję i razem z Anastazją oddajemy się w błogi sen.
***
-Tata!
-Widzisz
tatuś? Musisz wstać, to ciebie córa woła –nabija się ze mnie żona, która widzi,
że najchętniej pospałbym sobie jeszcze chociaż godzinkę, ale czego nie robi się
dla córki?
-Tata! –krzyczy
coraz głośniej Beatka, która stoi w swoim łóżeczku, domagając się, abym
podszedł do niej. Zdumiewające, że w tak małych płucach jest tak dużo siły.
-No już
idę, idę –mówię zaspany, przecierając dłońmi twarz i podchodzę do córki.
-Tata –powtarza,
ale teraz zdecydowanie ciszej i łagodniej, zadowalająco, przy czym słodko się
uśmiechając.
-Jestem,
jestem –odpowiadam na uśmiech Beatki i biorę ją na ręce. –Co robiłaś w nocy, że
tak włoski ci stoją, hm? –pytam córki, na co ona tylko lekko przyklepuje
fryzurę swoimi pulchnymi rączkami.
Niewiele myśląc kładę Beatkę na środku łóżka,
koło mamy, a ja rzucam swoje ciało tuż koło nich. Koło dwóch najważniejszych
kobiet w moim życiu. Beatka, jak to małe dziecko, nie potrafi spokojnie
poleżeć, więc już zaczyna myśleć co zmajstrować. Rozpoznaję to po jej błysku w oku.
Zdecydowanie ma to po mamusi. Z wyglądu jest podobna do mnie. Wierna kopia
mnie, ale nie oznacza to, że nic nie odziedziczyła po swojej rodzicielce.
Obydwie panie mają podobne charaktery. Często jest uparta, wyraźnie lubi dużo
myśleć i uparcie dąży do celu, który sobie zamierzy. Może dzięki temu w 9
miesiącu życia już nauczyła się sama chodzić.
Aby
dokuczyć Anastazji za to, że nie wstała nad ranem do naszej córki, podsuwam
pomysł Beatce, aby brutalnie obudzić mamę. Córka, zaskakując rodzicielkę,
wskakuje na nią i krzyczy również przy tym śmiejąc się. Sprawia jej to dużą
radość. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Pojawiając się na świecie wniosła do
naszego monotonnego życia mnóstwo radości, uśmiechu, dumy, energii, walki o
lepsze jutro. Fakt, ciąża nie była planowana, bo Anastazja dopiero zaczęła swoją
wymarzoną pracę adwokata i nie myślała o macierzyństwie, ale stało się. Na
świat przyszła Beatka i nie żałuję, że się pojawiła. Zmieniła nasze życie o 180
stopni. Całe nasze dotychczasowe sprawy musieliśmy podporządkować małemu
dzieciątku. Zatrudnienie, miejsce zamieszkania. Ana zrezygnowała z pracy
dopiero pod koniec ciąży. Kiedy pojawiła się ponowna oferta z Rzeszowa, na
którą po cichu liczyłem, niewiele myśląc powróciłem na stare śmieci. Zostawiłem
tam kawał serducha, i jak to kiedyś mawiał Winiar – „Organizm musi być tam
gdzie serce”, więc postanowiłem powrócić, po czym z Anastazję kupiliśmy dom, w którym
do teraz mieszkamy. Uzgodniliśmy z Aną, że pozostaniemy tu tak długo jak będą
nas chcieli.
-Beatko,
nie skacz tak po mamusi –śmieje się sama zainteresowana. W odwecie żona zaczyna
łaskotać naszą córkę. Śmiech Beatki roznosi się po całym domu.
Patrząc
na Anastazję jestem szczęśliwy, że to z nią mogę tworzyć rodzinę. Nie
przeszkadza mi jej dość trudna i wybujała przeszłość. Najważniejsze, że
pomogłem wydostać się jej z tego bagna. Reszta mnie nie obchodzi. Brudas dużo
nabrudził nam krwi, ale dzięki Bogu, już więcej tego nie zrobi. Wtedy, w tym
mieszkaniu, postrzelił Anastazję, dzięki Bogu tylko w rękę, gdzie do dzisiaj ma
bliznę. Drugi strzał padł od pewnej policjantki. Wszystko dzięki telefonie,
który był połączony z 112. Gdyby nie to, mogłoby nas już nie być. Co za tym
idzie. Nie byłoby Beatki. Naszego dzieciątka. Nie mam za złe Anastazji całej
tej afery. Uświadomiła nam ona jak bardzo się kochamy. Jak wiele dla siebie
znaczymy. Krótko po skończonym koszmarze wziąłem ją na wakacje. Polecieliśmy na
Majorkę i tam jej oświadczyłem się. Na tle zachodzącego słońca z rozwianymi blond
włosami oraz w delikatnej białej sukience wyglądała jak anioł. Szczęśliwy
anioł. Przede wszystkim już na zawsze mój anioł. Rok później wzięliśmy ślub w
jednym z katowickich kościołów. Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu.
Biała suknia, welon, a w nim ona. Mój anioł. Pani Kosok, Anastazja Kosok. Ku
moim obawom, rodzice polubili Anę, ale również nie obyło się bez poważnych kłótni.
Za to moi przyjaciele również zaprzyjaźnili się z Anastazją. Szczególnie ten
gaduła Ignaczak świetnie się dogaduje z moją żoną. Krzysiu to złoty człowiek i
nie ocenia człowieka po pozorach, jak to wiele osób czyni. Trzy lata później na
świat przyszła Beatka. Pamiętam tylko krzyk Any, odchodzące wody płodowe,
później ją leżącą na łóżku, płacz i w końcu nasza upragniona córeczka oraz
kolejny płacz, nasz wspólny, ale to już ze szczęścia. Kolejny dzień który był
najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Pamiętam ciężar Beatki, kiedy trzymałem
ją na rękach kilka godzin po jej narodzinach oraz jej uśmiech, który rozczulił
mnie do łez. Była taka malutka, zawinięta w pieluszki, bezbronna. W naszych
rękach spoczywa jej los. To od nas zależy jaki będzie miała start. Już wtedy, w
pierwszych godzinach jej życia obiecałem Beatce, że nie podzieli losu matki, a
tym bardziej babci. Anastazja jest córką
dziwki, ale nie oznacza to, że musiała skończyć tak jak rodzicielka. Wydawało
się, że już na starcie jest przegrana, a potrafiła się podnieść. Potrafiła
ułożyć sobie życie. Popełniła kilka błędów, ale kto ich nie popełnia w
dzisiejszych czasach? Czegoś te błędy ją nauczyły i dały jej mocny charakterek,
który czasem jest irytujący, ale zalegalizowany związek polega na tym, aby
akceptować swoje wady i zalety. Moja żona to silna babka, w końcu teraz ma to o
czym marzyła. Posiada prawdziwą rodzinę. Malutką, ale rodzinę. Nikt nie
powiedział, że taka malutka musi zostać. Nad tym musimy jeszcze popracować. Czyż
nie mogło potoczyć się lepiej? Wiedziemy teraz ułożone, spokojne życie i to jest
dla mnie najważniejsze. Rodzina i stabilizacja. Priorytety w moim życiu.
Oczywiście siatkówka też jest ważną częścią mego życia. Jest to moja praca a
zarazem pasja, ale rodzina najważniejsza. Stoi na pierwszym miejscu.
***
Podczas
gdy Ana robiła obiad, ja bawiłem się z Beatką. Uwielbiam spędzać z nią czas na
zabawie. Przez pracę bywa, że mam bardzo mało czasu dla rodziny, więc w każdej
wolnej chwili staram się zająć córą.
-Gdzie
Beatka ma oczko? –spytałem, dzięki czemu dziewczynka pokazała na swoim ciele
wcześniej wspomnianą część ciała. –A tatuś gdzie ma oczko? – tym razem wskazała
na mnie, gdzie faktycznie ten tatuś ma to oczko.
Mała
uwielbia tą formę zabawy, ale jak to półtoraroczne dziecko szybko się nudzi i
co rusz muszę wymyślać nowe zajęcie dla córki. Podziwiam Anastazję za tak
wybujałą wyobraźnie i że potrafi wymyślać ciągle nowe zabawy. Uwielbia również
zabawiać się żółto-niebieską Mikasą. Za każdym razem, gdy jest na meczu to po
boju krąży między zawodnikami z piłką i śmieje się wniebogłosy.
-Chodźcie
na obiad –woła nas Anastazja.
Po
zjedzonym posiłku udaliśmy się na spacer, gdzie spotkaliśmy rodzinę Ignaczaków.
Beatka uwielbia dzieci. Te młodsze i również te starsze od niej. Wystarczy, że
w zasięgu jej wzroku będzie najmłodsza pociecha Ignaczaków już słychać jej
gadanie i śmiech. Dominika także pała sympatią do naszej pociechy.
-Wow!
Kosoki na spacer się wybrały –usłyszeliśmy rozbawionego Krzyśka.
-Tak,
tak Krzysiu. Trzeba korzystać z tak wspaniałej pogody –przyznała moja żona.
To
prawda. Pogoda była super. Bezchmurne niebo, słońce na niebie, mam przy sobie
najważniejsze osoby. Czego chcieć więcej? Jedynie co to, aby pozostało już tak
na zawsze.
Koniec!
Chciałam podziękować Wam wszystkim i każdej z osobna za to, że byłyście, komentowałyście, nabijałyście wyświetlenia. Akurat dzisiaj nabiło mi na liczniku 10 000! Jeszcze raz jedno wielkie DZIĘKUJĘ! Chciałam również podziękować tym co były od początku do końca i wiernie czekały na to, aż w końcu pojawi się kolejny epizod.
Miałam zamiar inaczej zakończyć tą historię, ale nie mogłam. Nie potrafiłam zrobić tego Grześkowi. :) Anastazja już w swoim życiu wiele się nacierpiała to chociaż niech teraz będzie szczęśliwa.
Rozważam opcję czy aby nie kontynuować tej historii. Tylko czy będzie ktoś czytał?
Jak na razie nie mówię żegnajcie, lecz do zobaczenia. Może jeszcze spotkamy się tutaj w blogowym świecie? A więc do zobaczenia i pozdrawiam w te upalne dni. Wreszcie mamy lato z prawdziwego zdarzenia!:) Spalona Patrycja. :*
Ps. Niech każdy kto czytał da znak. Na koniec chciałam zobaczyć ile Was było. Proszę. :D