poniedziałek, 7 lipca 2014

Epilog.




Obudził mnie płacz kilkunastomiesięcznego dziecka, które spało w łóżeczku niedaleko naszego ogromnego łoża.

-Grzesiek, wstań do niej –powiedziała zaspanym głosem moja żona, odwracając się na drugi bok i przykrywając się pierzyną aż po sam nos.

Przewróciłem oczami i podszedłem do malutkiej dziewczynki, która siedziała równie zaspana co mamusia i przecierała swoje brązowe oczka. Kiedy mnie zauważyła wyciągnęła w moją stronę rączki sygnalizując, że chce abym wziął ją na ręce, mówiąc cieniutkim głosikiem „apa”. Spełniłem prośbę córeczki biorąc ją na ręce i przytuliłem do siebie, głaskając po delikatnych, ciemnych włoskach. Złożyłem delikatny pocałunek na jej główce. Trzymałem teraz w rękach ½ mojego świata. Druga część to moja wspaniała żona.

-Tata. Tu tu –stwierdza dziewczynka, odrywając się ode mnie.

Westchnąłem głęboko, delikatnie się uśmiechając i nadal trzymając dziecko na rękach udałem się z nią do kuchni, aby przygotować dla niej, jak to mówi moja żona, tzw. „flachę mleka”. Usadziłem małą w jej krzesełku, aby nie biegała po domu, ponieważ nie ubrałem jej bucików i wziąłem się za przygotowanie napoju. Po chwili dziewczynka zaczyna się denerwować i nie podoba jej się spokojne siedzenie w krzesełku. Aby zająć dziewczynkę, zacząłem do niej mówić.

-Beatka chce mleczko, tak? Mama jest taki leni i nie chciało jej się wstać –mówię, sprawdzając czy mleko ma odpowiednią temperaturę. Podchodzę do córeczki i postawiam jej butelkę mleka na małym blacie, którą błyskawicznie kładzie do buzi i zaczyna opróżniać. –Jesteś mała Becia? –pytam, śmiejąc się do Beatki.

-Nie –przerywa picie i śmiesznie kiwa głową utwierdzając swoje zdanie, po czym ponownie zaczyna pochłaniać zawartość butelki.

-Jesteś Becia –powtarzam i biorę córkę na ręce, po czym podchodzimy do okna. –Zobacz jak już jasno jest, a dopiero piąta –stawiam córkę na parapecie. Pewnie zabawnie wygląda w różowej piżamce w misie i z butelką mleka w rączce. –O! Pani Marysia jedzie do pracy. Patrz! Macha do ciebie. Pomachaj pani –zachęcam córkę, machając do starszej sąsiadki, na co energicznie macha pulchniutką rączką. –No ślicznie. Zuch dziewczynka. Idziemy spać, tak?

-Ta, ta –potwierdza, przy czym charakterystycznie kiwa główką.

-Chodź mała Becia –śmieję się.

-Nie.

-Jesteś Becia i koniec –drażnię się z nią.

-Nie jetem Becia! –piszczy, trzymając butelkę tylko ząbkami za smoczek i kładzie głowę na moim ramieniu. Wyraźnie jest śpiąca.

-To jak masz na imię? –pytam, próbując na nią spojrzeć.

-Nieee. –ponownie piszczy i wiem, że jest to znak, aby położyć ją z powrotem do łóżeczka.
Nie droczę się dłużej z nią i wchodzę do pokoju, po czym odkładam Beatkę do wcześniej wspomnianego miejsca. Ledwo ją odkładając, mała dziewczynka zamyka oczy i zarazem pije mleko. Stojąc przy łóżeczku czekam, aż dokończy pić i odkładam butelkę na stojącą obok komodę. Przykrywam dziewczynkę szczelniej różową kołderką, głaszczę po główce i kładę się z powrotem koło żony, mocno się do niej przytulając.

-Jesteś kochany –mówi, chwytając mnie za rękę.

-Kocham cię Ana –wyznaję i razem z Anastazją oddajemy się w błogi sen.

***

-Tata!

-Widzisz tatuś? Musisz wstać, to ciebie córa woła –nabija się ze mnie żona, która widzi, że najchętniej pospałbym sobie jeszcze chociaż godzinkę, ale czego nie robi się dla córki?

-Tata! –krzyczy coraz głośniej Beatka, która stoi w swoim łóżeczku, domagając się, abym podszedł do niej. Zdumiewające, że w tak małych płucach jest tak dużo siły.

-No już idę, idę –mówię zaspany, przecierając dłońmi twarz i podchodzę do córki.

-Tata –powtarza, ale teraz zdecydowanie ciszej i łagodniej, zadowalająco, przy czym słodko się uśmiechając.

-Jestem, jestem –odpowiadam na uśmiech Beatki i biorę ją na ręce. –Co robiłaś w nocy, że tak włoski ci stoją, hm? –pytam córki, na co ona tylko lekko przyklepuje fryzurę swoimi pulchnymi rączkami.

 Niewiele myśląc kładę Beatkę na środku łóżka, koło mamy, a ja rzucam swoje ciało tuż koło nich. Koło dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu. Beatka, jak to małe dziecko, nie potrafi spokojnie poleżeć, więc już zaczyna myśleć co zmajstrować. Rozpoznaję to po jej błysku w oku. Zdecydowanie ma to po mamusi. Z wyglądu jest podobna do mnie. Wierna kopia mnie, ale nie oznacza to, że nic nie odziedziczyła po swojej rodzicielce. Obydwie panie mają podobne charaktery. Często jest uparta, wyraźnie lubi dużo myśleć i uparcie dąży do celu, który sobie zamierzy. Może dzięki temu w 9 miesiącu życia już nauczyła się sama chodzić.

Aby dokuczyć Anastazji za to, że nie wstała nad ranem do naszej córki, podsuwam pomysł Beatce, aby brutalnie obudzić mamę. Córka, zaskakując rodzicielkę, wskakuje na nią i krzyczy również przy tym śmiejąc się. Sprawia jej to dużą radość. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Pojawiając się na świecie wniosła do naszego monotonnego życia mnóstwo radości, uśmiechu, dumy, energii, walki o lepsze jutro. Fakt, ciąża nie była planowana, bo Anastazja dopiero zaczęła swoją wymarzoną pracę adwokata i nie myślała o macierzyństwie, ale stało się. Na świat przyszła Beatka i nie żałuję, że się pojawiła. Zmieniła nasze życie o 180 stopni. Całe nasze dotychczasowe sprawy musieliśmy podporządkować małemu dzieciątku. Zatrudnienie, miejsce zamieszkania. Ana zrezygnowała z pracy dopiero pod koniec ciąży. Kiedy pojawiła się ponowna oferta z Rzeszowa, na którą po cichu liczyłem, niewiele myśląc powróciłem na stare śmieci. Zostawiłem tam kawał serducha, i jak to kiedyś mawiał Winiar – „Organizm musi być tam gdzie serce”, więc postanowiłem powrócić, po czym z Anastazję kupiliśmy dom, w którym do teraz mieszkamy. Uzgodniliśmy z Aną, że pozostaniemy tu tak długo jak będą nas chcieli.

-Beatko, nie skacz tak po mamusi –śmieje się sama zainteresowana. W odwecie żona zaczyna łaskotać naszą córkę. Śmiech Beatki roznosi się po całym domu.

Patrząc na Anastazję jestem szczęśliwy, że to z nią mogę tworzyć rodzinę. Nie przeszkadza mi jej dość trudna i wybujała przeszłość. Najważniejsze, że pomogłem wydostać się jej z tego bagna. Reszta mnie nie obchodzi. Brudas dużo nabrudził nam krwi, ale dzięki Bogu, już więcej tego nie zrobi. Wtedy, w tym mieszkaniu, postrzelił Anastazję, dzięki Bogu tylko w rękę, gdzie do dzisiaj ma bliznę. Drugi strzał padł od pewnej policjantki. Wszystko dzięki telefonie, który był połączony z 112. Gdyby nie to, mogłoby nas już nie być. Co za tym idzie. Nie byłoby Beatki. Naszego dzieciątka. Nie mam za złe Anastazji całej tej afery. Uświadomiła nam ona jak bardzo się kochamy. Jak wiele dla siebie znaczymy. Krótko po skończonym koszmarze wziąłem ją na wakacje. Polecieliśmy na Majorkę i tam jej oświadczyłem się. Na tle zachodzącego słońca z rozwianymi blond włosami oraz w delikatnej białej sukience wyglądała jak anioł. Szczęśliwy anioł. Przede wszystkim już na zawsze mój anioł. Rok później wzięliśmy ślub w jednym z katowickich kościołów. Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Biała suknia, welon, a w nim ona. Mój anioł. Pani Kosok, Anastazja Kosok. Ku moim obawom, rodzice polubili Anę, ale również nie obyło się bez poważnych kłótni. Za to moi przyjaciele również zaprzyjaźnili się z Anastazją. Szczególnie ten gaduła Ignaczak świetnie się dogaduje z moją żoną. Krzysiu to złoty człowiek i nie ocenia człowieka po pozorach, jak to wiele osób czyni. Trzy lata później na świat przyszła Beatka. Pamiętam tylko krzyk Any, odchodzące wody płodowe, później ją leżącą na łóżku, płacz i w końcu nasza upragniona córeczka oraz kolejny płacz, nasz wspólny, ale to już ze szczęścia. Kolejny dzień który był najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Pamiętam ciężar Beatki, kiedy trzymałem ją na rękach kilka godzin po jej narodzinach oraz jej uśmiech, który rozczulił mnie do łez. Była taka malutka, zawinięta w pieluszki, bezbronna. W naszych rękach spoczywa jej los. To od nas zależy jaki będzie miała start. Już wtedy, w pierwszych godzinach jej życia obiecałem Beatce, że nie podzieli losu matki, a tym bardziej babci.  Anastazja jest córką dziwki, ale nie oznacza to, że musiała skończyć tak jak rodzicielka. Wydawało się, że już na starcie jest przegrana, a potrafiła się podnieść. Potrafiła ułożyć sobie życie. Popełniła kilka błędów, ale kto ich nie popełnia w dzisiejszych czasach? Czegoś te błędy ją nauczyły i dały jej mocny charakterek, który czasem jest irytujący, ale zalegalizowany związek polega na tym, aby akceptować swoje wady i zalety. Moja żona to silna babka, w końcu teraz ma to o czym marzyła. Posiada prawdziwą rodzinę. Malutką, ale rodzinę. Nikt nie powiedział, że taka malutka musi zostać. Nad tym musimy jeszcze popracować. Czyż nie mogło potoczyć się lepiej? Wiedziemy teraz ułożone, spokojne życie i to jest dla mnie najważniejsze. Rodzina i stabilizacja. Priorytety w moim życiu. Oczywiście siatkówka też jest ważną częścią mego życia. Jest to moja praca a zarazem pasja, ale rodzina najważniejsza. Stoi na pierwszym miejscu.

***

Podczas gdy Ana robiła obiad, ja bawiłem się z Beatką. Uwielbiam spędzać z nią czas na zabawie. Przez pracę bywa, że mam bardzo mało czasu dla rodziny, więc w każdej wolnej chwili staram się zająć córą.

-Gdzie Beatka ma oczko? –spytałem, dzięki czemu dziewczynka pokazała na swoim ciele wcześniej wspomnianą część ciała. –A tatuś gdzie ma oczko? – tym razem wskazała na mnie, gdzie faktycznie ten tatuś ma to oczko.

Mała uwielbia tą formę zabawy, ale jak to półtoraroczne dziecko szybko się nudzi i co rusz muszę wymyślać nowe zajęcie dla córki. Podziwiam Anastazję za tak wybujałą wyobraźnie i że potrafi wymyślać ciągle nowe zabawy. Uwielbia również zabawiać się żółto-niebieską Mikasą. Za każdym razem, gdy jest na meczu to po boju krąży między zawodnikami z piłką i śmieje się wniebogłosy.

-Chodźcie na obiad –woła nas Anastazja.

Po zjedzonym posiłku udaliśmy się na spacer, gdzie spotkaliśmy rodzinę Ignaczaków. Beatka uwielbia dzieci. Te młodsze i również te starsze od niej. Wystarczy, że w zasięgu jej wzroku będzie najmłodsza pociecha Ignaczaków już słychać jej gadanie i śmiech. Dominika także pała sympatią do naszej pociechy.

-Wow! Kosoki na spacer się wybrały –usłyszeliśmy rozbawionego Krzyśka.

-Tak, tak Krzysiu. Trzeba korzystać z tak wspaniałej pogody –przyznała moja żona.

To prawda. Pogoda była super. Bezchmurne niebo, słońce na niebie, mam przy sobie najważniejsze osoby. Czego chcieć więcej? Jedynie co to, aby pozostało już tak na zawsze.




Koniec! 
Chciałam podziękować Wam wszystkim i każdej z osobna za to, że byłyście, komentowałyście, nabijałyście wyświetlenia. Akurat dzisiaj nabiło mi na liczniku 10 000! Jeszcze raz jedno wielkie DZIĘKUJĘ! Chciałam również podziękować tym co były od początku do końca i wiernie czekały na to, aż w końcu pojawi się kolejny epizod.

    
Miałam zamiar inaczej zakończyć tą historię, ale nie mogłam. Nie potrafiłam zrobić tego Grześkowi. :) Anastazja już w swoim życiu wiele się nacierpiała to chociaż niech teraz będzie szczęśliwa. 

Rozważam opcję czy aby nie kontynuować tej historii. Tylko czy będzie ktoś czytał?

Jak na razie nie mówię żegnajcie, lecz do zobaczenia. Może jeszcze spotkamy się tutaj w blogowym świecie? A więc do zobaczenia i pozdrawiam w te upalne dni. Wreszcie mamy lato z prawdziwego zdarzenia!:) Spalona Patrycja. :*



Ps. Niech każdy kto czytał da znak. Na koniec chciałam zobaczyć ile Was było. Proszę. :D  
 

22 komentarze:

  1. W koncu los musial sie do niej usmiechnac i zostawil jej w prezencie dwie wspaniale osoby :) ciesze sie z happy end'u, dobrze ze nie zakonczylas inaczej tej historii, bo pewnie nie tylko mi zlamalabys serducho :( ja takze chcialabym ci podziekowac za to opowiadanie. Przyjemnie sie czytalo i z niecierpliwoscia czekalam n nowe epizody :) mam teraz nadzieje ze bedziesz kontynuowac ta historie, a jesli nie to bede czekac na nowe opowiadanie spod twojej dloni, pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za tego bloga. Start bohaterów nie był najlepszy, ale historię zakończyłaś w idealnym momencie. Dobrze, że nie zabiłaś nikogo, bo smutno byłoby o tym czytac w epilogu. Też nie umiem się żegnac więc napiszę "do zobaczenia". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi sie.to zakonczenie. Mala Becia napewno wniosla wiele radości i usmiechu do zycia Kosokow. Zasluzyli oboje na szczescie. Chcialam Ci bardzo podzoekowac za tego bloga. Czrkalam na kazdy rozdzial z niecierpliwoscia. Po cichu zacieram rece, ze moze bedzie kontynuacja.;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe zakończenie :) Przepraszam, że może nie komentowałam każdego rozdziału, ale wszystkie czytałam. Fajnie, że zakończyłaś w ten sposób, Anastazja zasługiwała na to by w końcu być szczęśliwą. Szczęśliwą z Grześkiem. Tak się stało. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Super zakończenie.;D Mała podbiła serca Any i Kosoka ;p Cieszę się ,że są szczęśliwy ;p Dziękuję za tyle emocji;P mam nadzieję,że będziesz coś jeszcze pisać :P lub tego kończyć ;p pozdrawiam ;p
    zaglądnij od czasu do czasu do mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. :) cudowne zakończenie :* komentuje po raz pierwszy bardzo mi sie podobało :>

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy zobaczyłam słowo epilog nad tym epizodem, moim jedynym pytaniem było : ALE JAK TO EPILOG ? ;(
    kurcze, szkoda. przywiązałam się do tej historii ;)
    Beatka podbiła moje serce *.*
    cieszę się, że Ana i Grzesiu są razem i nic złego im się nie stało ;)
    liczę na to, że zdecydujesz się na kontynuację ;p ja na pewno będę czytać :D
    dziękuję za tego bloga <3
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, jak ja się cieszę, że postanowiłas dać pozytywny koniec tej historii, że nie skrzywdzilas Grześka i Anastazji jeszcze bardziej, że nie usmiercilas ich, a dałaś im w zamian za wszystkie krzywdy dziecko, małą Beatkę, która jest owocem miłości.
    Koniec tego opowiadania jest jakby początkiem czegoś nowego dla tej dwójki, dla ich małej rodziny, która kiedyś może się powiększy.
    Dziękuję ci za tę historię.
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekałam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Czytając każdy wers przeżywałam historię razem z bohaterami. Będę bardzo miło wspominać tego bloga i mam nadzieję że jeszcze przeczytam coś Twojego ;) Dziękuję Ci za to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. całe szczęście szczęśliwe zakończenie bo wcześniej już za dużo było tego smutku ;)
    byłam od początku i dziękuję za tą historię! ;)
    Pozdrawiam, K. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak się cieszę, że Anastazja i Grzesiek są szczęśliwi. Bardzo dobrze, że tak to zakończyłaś, bo inaczej bym Cię znalazła, a to by nie było miłe spotkanie :P
    Czekam na kontynuację tej historii.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam i jestem z tego powodu bardzo zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko dobre, co się dobrze kończy :) Chyba to zdanie najlepiej podsumowuje całe opowiadanie. Czasami warto spotkać kogoś całkiem przypadkiem, bo on może być kimś bardzo ważnym w życiu tak jak Anastazja dla Grześka czy na odwrót :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. coraz lepiej było
    super!
    dzięki
    s.

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna historia! Cieszę się, że ich losy tak się potoczyły ;)
    Szkoda, że to już koniec;c
    Ehhh, ale dziękuję za te chwilę z tym opkiem <3
    A ja zapraszam do siebie na opowiadanie o Andrzeju Wronie, w trochę innej roli, a mianowicie, ojca małej kruszynki, która to powstała pod czas gdy jego rodzice nie byli w 100% stanie... Czy mała istota zmieni życie Wrony, czy w ogóle będzie chciał mieć z nią kontakt? Zapraszam do siebie >>>http://siatkarskawpadka.blogspot.com/
    Buziaki Lolka:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jednak pozytywne zakończenie, czego do końca się obawiałam, ale z racji, że lubię szczęśliwe końce, to mnie w pełni usatysfakcjonowałaś :)
    Podsumowując dobrze, że kiedyś pojawił się w życiu Any Grzesiek. Mimo burzliwego początku odnaleźli miłość w sobie, którą ukoronowali małżeństwem i dzieckiem :)
    Nie umiem chyba rozstawać się z historiami i nie wiem co pisać :( Były chwile grozy, ale dobro wygrało ze złem. Anastazja wkręcając się w ten jakże czarny biznes balastowała na granicy, jednak wszystko zakończyło się dla niej dobrze.
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem czy tu jeszcze zaglądasz i czy zobaczysz mój kom ale postanowiłam że go napisze. Bloga znalazłam dzisiaj i przeczytałam go w mgnieniu oka. Historia ta choć pełna kłopotów jest piękna. Nie wiele osób potrafi swoją historią sprawić aby czytelnik przeżywał wszystko razem z bohaterami. Ty to potrafisz. Ja byłam tak ciekawa co bedzie dalej że nie mogłam przestać czytać. Razem z Aną przeżywałam jej ból strach i nie obyło się bez łez. To nie jest jakis tam blog o błahej tematyce . To przepiekna historia Grześka i Any , której nie zapomne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Historia z morałem :)
    Niewiele osób teraz tak pisze :)
    Korzystając ze sposobności, zapraszam do siebie :)
    Właśnie zaczynamy :)
    http://belchatowskie-lovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. WOW... Fajnie, że poruszyłaś ten temat prostytucji. Coś niesamowitego. Bardzo fajne to wszystko opisałaś. Całe opowiadanie naprawdę mi się podobało. Majstersztyk <3

    OdpowiedzUsuń