-A co z moją
propozycją. Zrobisz to dla mnie? –spytał z nadzieją w głosie, ciągle tuląc mnie
do siebie.
W mojej
głowie kotłowało się tysiące myśli. Jak miałam odejść z pracy? Znienawidzony
szef na to nie pozwoli. Nie ważne czy uciekłabym nawet na Syberię. On i tak
mnie znajdzie. Po co pakowałam się w to gówno? Jeden głupi krok, który popełniłam
jakiś czas temu, a tyle szkód.
-Grzesiu
–oderwałam się od niego. –To nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać
–wzięłam łyk wody mineralnej ze szklanki, która stała obok mnie i spuściłam wzrok.
-Ana. Wiesz,
że możesz mi wszystko powiedzieć? –pogłaskał mnie po policzku.
-Tak, tak.
Wiem. Tylko, że ja nie wiem jak mam to zrobić. Jak mam rzucić tą pracę. To nie
jest robota jak każda inna. Tu są inne zasady.
-A może ty
po prostu nie chcesz rzucić tej pracy? Bynajmniej odnoszę takie wrażenie
–spojrzał na mnie sceptycznie.
-Nie!
–natychmiastowo zaprzeczyłam. –Ja nie chcę już pracować dla Brudasa. Chodzi o
to, że on za żadne skarby nie puści mnie wolnej. Rozumiesz? On nie da mi
spokoju. Boże… -schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
-Ej –brunet
uniósł mój podbródek wskazującym palcem i otarł samotnie spływającą łzę po
zaróżowionym licu. –Damy sobie radę. Jutro już tam nie pójdziesz. Ba, nawet
nigdy nie będziesz musiała oglądać tamtych klubowych ścian.
Grzesiek
przysunął się do mnie i zamknął w żelaznym uścisku. Brunet napełnił mnie
nadzieją. Nadzieją na lepsze jutro. Teraz wiem, że muszę zawalczyć o swoją
wolność. Nie pozwolę, aby Brudas pomiatał mną, jak robił to do tej pory. Nie dam się zastraszyć. Wreszcie będę czuć, że żyję. W końcu mam dla kogo walczyć. Jestem przekonana,
że uda mi się przezwyciężyć natrętnego szefa. Jeśli nie, jestem pewna, że
Grzegorz mi w tym pomoże. Przecież, wiem, że mam dla kogo żyć i zapewne Bóg dał mi
jakąś misję do spełnienia na tej ziemi. Wreszcie zrozumiałam, że mój żywot ma sens. Jestem tego stuprocentowo
pewna.
Jak Grzegorz
powiedział, tak też się stało. Następnego dnia nie udałam się do przysłowiowej
pracy. Dla pewności i mojego bezpieczeństwa, razem z siatkarzem,
postanowiliśmy, że przeprowadzę się do niego, jeszcze tego wieczora. Wzięłam tylko
najpotrzebniejsze przybory, ponieważ przewożenie wszystkich moich rzeczy zajęło
by mnóstwo czasu. Stwierdziliśmy, że resztą zajmiemy się później. Aby wyeliminować
do zera jakiekolwiek kontakty z towarzystwem z klubu, zmieniłam numer telefonu.
Nawet teraz nie miałam kontaktu z Agnieszką. Tak będzie lepiej dla mnie i dla
niej.
Mijały dni i
wszystko było okej. Żadni goryle Brudasa nie „odwiedzili” mnie w mieszkaniu
Grześka. Chociaż skąd mieliby wiedzieć gdzie mnie szukać? W końcu nie
rozmawiałam z nikim, poza Grzesiem, od wyprowadzki i wprowadzenia generalnych
zmian w moim życiu. Nawet nie wychodziłam nigdzie z domu, co robiło się nudne i
czułam się jak w więzieniu. Dzięki Bogu miałam przy sobie Grzegorza, który
każdego dnia budził mnie promiennym uśmiechem oraz buziakiem w policzek i dodawał
otuchy na kolejne, samotne godziny w nudnych, czterech ścianach. Dopiero teraz
poczułam jak tak naprawdę czuje się szczęśliwa osoba. Poczułam się kochana.
Niesamowite uczucie. Każda czynność robiona wspólnie z Kosą dawała mi tyle radości.
Robienie dla niego śniadania, po czym wspólne zjedzenie jej, wspólny obiad,
kolacja, wieczorny seans z miską przesolonego popcornu. Nawet robienie prania
czy sprzątanie nigdy nie dawało mi tyle uciechy i satysfakcji. Może to dlatego,
że nie robię tego tylko dla samej siebie? Nieważne. Jestem w szoku jak miłość potrafi
zmienić człowieka. Niewiarygodne.
Po tygodniu
postanowiłam odwiedzić swoje mieszkanie. Chciałam wziąć swoje notatki oraz
kilka innych rzeczy, aby w tym wolnym czasie, który spędzałam u Grześka, pouczyć
się, wykorzystać ten czas jakoś racjonalnie, a nie tylko na siedzeniu przed telewizorem
lub korzystaniem z innych technik nowej generacji typu laptop. Wyszłam z bloku uważnie
rozglądając się, czy aby nikt mnie nie śledzi. Będąc pewna, że wszystko jest w porządku
udałam się na najbliższy przystanek tramwajowy, aby dostać się do starego
mieszkania. Zakapturzona weszłam do odpowiedniego tramwaju i razem z innymi pasażerami
ruszyliśmy w drogę. Upewniając się, że jestem na właściwym przystanku wyszłam z
pojazdu i ruszyłam w stronę dobrze znanego mi miejsca. Będąc tuż przy drzwiach
starego bloku nacisnęłam klamkę od drzwi i ruszyłam na swoje piętro. Dochodząc
wyciągnęłam klucze z kieszeni kurtki i chciałam włożyć jeden z nich do zamka, lecz szybko
zorientowałam się, że zamek jest wyłamany, powodując, że drzwi są otwarte.
Delikatnie, starając się nie robić hałasu, otwarłam drzwi, a z wnętrza
mieszkania doszły do mnie czyjeś, męskie głosy. Bez problemu poznałam, że to
głos znienawidzonego szefa i jego obstawy. W korytarzu wszystko było
poprzewracane, jakby przeszło przez nie tornado. Nie chciałam nawet sobie wyobrażać
co jest w salonie lub sypialni. Przerażona, w mgnieniu oka, wybiegłam z mieszkania.
Niestety, najwyraźniej zrobiłam to za głośno, gdyż usłyszałam za sobą bieg i
sapanie mężczyzn. Nie trudno się domyślić, że to goryle Brudasa. Z nerwów nie
mogłam otworzyć drzwi wyjściowych i wyrośnięci mężczyźni prawie mnie złapali,
ale w ostatniej chwili drzwi stanęły przede mną otworem. Biegłam przed siebie
na oślep. Przewracałam ludzi na chodnikach. Nawet niechcący przewróciłam
starszą panią, lecz nie miałam czasu, aby przeprosić i pomóc jej wstać. W końcu
goniła mnie dwójka wyrośniętych facetów. Nie chciałam myśleć co by się stało
gdyby mnie złapali. Dziś ruch w Rzeszowie był wyjątkowo duży, co sprzyjało mi,
ponieważ mężczyźni chociaż na kilka sekund tracili mnie z oczu. Kiedy byłam pewna,
że mnie nie widzą schowałam się za dużym kontenerem na śmieci i przeczekałam aż
przebiegną dobry kawałek. Po kilku sekundach mignęły mi ich sylwetki i
odetchnęłam z ulgą. Udało mi się uciec. Mało brakowało, a złapali by mnie i zapewne
oddali w ręce Brudasa, a wtedy byłoby źle, a nawet tragicznie. Czułam, że na
twarzy jestem czerwona i spływają po mnie krople potu, serce waliło mi jak
oszalałe z wysiłku oraz emocji, nie mogłam uspokoić oddechu. Chyba jeszcze
nigdy nie przebiegłam tak długiego dystansu sprintem. Byłam z siebie strasznie
dumna. Z radości popłakałam się. Kołatało mną tyle emocji, jak nigdy dotąd. Niespodzianie
usłyszałam męski głos.
-Wszystko w porządku?
Jest pani cała czerwona. Dobrze się pani czuje? –zapytał się młody, około
dwudziestokilkuletni mężczyzna. Wydawał się sympatyczny. Z pewnością nie było
to żaden z ochroniarzy byłego szefa, ale mocno mnie przestraszył.
-Tak, tak.
Już jest dobrze. Dziękuję.
-Przepraszam,
że jestem taki natrętny, ale nie gonił ktoś pani? Biegła pani naprawdę bardzo szybko.
-Nie –zaśmiałam
się sztucznie. –Po prostu zrobiłam sobie test wytrzymałościowy. Byłam ciekawa
ile przebiegnę. Dziękuję za troskę, ale muszę już iść. Jeszcze raz dziękuję
bardzo. Do widzenia.
Spojrzałam
na zegarek, który widniał na nadgarstku. Grzesiek powinien być już w domu.
Przyklepałam trochę włosy i biegiem ruszyłam w stronę mieszkania Kosoka. Kiedy przekręciłam
zamek w drzwiach, powodując zablokowanie drzwi, odetchnęłam z ulgą. Weszłam w
głąb mieszkania i rozejrzałam się. Żadnych oznak obecności Kosy. Rozebrałam się
i poszłam pod prysznic. Od tego wysiłku całe moje ubranie było przepocone.
Kiedy wyszłam spod prysznica czułam się jak nowo narodzona. W świeżych i
czystych ubraniach udałam się do kuchni i wypiłam duży łyk wody mineralnej
prosto z butelki. Dopiero teraz, gdy emocje opadły, poczułam jaka jestem
spragniona i głodna. Postanowiłam coś przyrządzić. Brunet zapewne również
będzie głodny, kiedy wróci po treningu. Podczas, gdy kroiłam cebulę do spaghetti
usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i
trzask zamykanych drzwi. W podświadomości uśmiechnęłam się do siebie, ponieważ to miłe
uczucie, kiedy wiesz, że jednak nie jesteś sama w mieszkaniu, ale również, że
nie jesteś samotna z swoimi problemami. Wiesz, że zawsze możesz na kogoś
liczyć. Doszedł do mnie dźwięk rzucanej torby na płytki oraz trzask butów
również rzucanych na podłogę. W mgnieniu oka w kuchni znalazł się Kosok. Nie
był uśmiechnięty jak zwykle. Teraz był wyraźnie zmartwiony, albo zdenerwowany… A może jedno i drugie? Trudno mi określić.
-Cześć –odezwałam
się, odrywając się od krojenia cebuli.
Kosa bez
odzewu usiadł przy stole i złożył ręce na blacie. Wyczuwam problem.
-Mamy bardzo
poważny problem –powiedział z morderczą powagą.
Czyli moje
przypuszczenia potwierdziły się.
-Co się
stało? –wrzuciłam cebulę do naczynia z rozpuszczoną margaryną i zaczęłam
mieszać na wolnym ogniu.
-Usiądź. To
jest bardzo ważne. No siadaj w końcu! –krzyknął, co nieźle mnie przestraszyło.
Posłusznie wyłączyłam przyrządzaną potrawę i usiadłam potulnie przed nim, przy
stole.
-Mam się
bać? –spytałam niepewnie.
-Przed
wejściem do bloku jakiś facet spytał się mnie czy tutaj mieszka Anastazja
Nowaczyk. Powiedziałem, że nie. Wyczuwam, że to sprawka tego całego twojego
szefa. Coś musimy z tym zrobić… Ale skąd dowiedział się, że ty tu gdzieś przebywasz.
Przecież nigdzie nie wychodzisz, nie? –spojrzał na mnie wątpliwym wzrokiem. Kiedy
nie usłyszał ode mnie odpowiedzi ponowił pytanie. –Nie wychodzisz nigdzie, tak?
Powiedz, że tak.
-No właśnie
w tym rzecz –zaczęłam niepewnie –bo dzisiaj byłam u siebie w mieszkaniu –spuściłam
wzrok.
Moje dłonie
wydawały się dziwnie ciekawe. Zapomniałam powiedzieć mu, że postanowiłam wyjść
z mieszkania. Ups.
-Chyba sobie
żartujesz?! –uderzył z całej siły pięścią w stół. –Jak się umawialiśmy?
Rozmawialiśmy przecież, że nie masz nigdzie wychodzić! Dla twojego bezpieczeństwa.
Ku*wa! –jeszcze raz walnął pięścią w stół i podszedł do okna. –Po co poszłaś do
tego mieszkania? –spytał już o wiele spokojniej.
-Chciałam
wziąć swoje notatki, aby się trochę pouczyć i kilka innych rzeczy –odparłam ledwo
słyszalnym głosem, na co Kosa pokiwał niedowierzająco głową. –Ale to nie
wszystko. Moje mieszkanie jest całe poturbowane. Zamki wyłamane, kompletny
bałagan. Na dodatek w środku był Brudas z swoją obstawą.
Grzegorz
spojrzał na mnie przerażonym oraz wściekłym wzrokiem.
-Powiedz, że
nie zauważyli cię. Nie zauważyli cię, prawda?
-Usłyszeli
chyba jak otwieram drzwi. Nie wiem. Później mnie gonili przez pół miasta, ale
cudem zgubiłam ich.
-No to
zajebiście. Super. Ciekawe co teraz zrobimy, hm?
Czułam się
źle. Dopiero teraz zrozumiałam, że był to fatalny pomysł. Po co mnie ciągnęło
do tego mieszkania? Jaka ja byłam głupia! Teraz biję się w pierś za to co
zrobiłam. Mogłam skończyć marnie. Nawet nie może do mnie dotrzeć co byłoby,
gdyby goryle Bródka złapali mnie. Na
samą myśl płakać mi się chcę. Co teraz zrobię? Nie. Co teraz my zrobimy? W
końcu teraz jesteśmy w tym bagnie razem. Rzuciłam okiem na bruneta. Wyraźnie bił
się z myślami. Na twarzy miał wręcz wypisane, że prowadzi wewnętrzny monolog. Czułam się
winna za całą tą sytuację.
-Musisz stąd
wyjechać –odezwał się po chwili Kosa, nie odrywając wzroku z obrazu zza okna. –Najlepiej
gdzieś daleko. Nawet za granice. On cię tu znajdzie i nawet nie chcę myśleć co
ci zrobi.
-Ale gdzie
mam wyjechać? Nawet nie mam pieniędzy. Czuję, że jestem jednym wielkim ciężarem
dla ciebie. Ja tak nie chcę –powiedziałam łamiącym głosem.
-Co ty
wygadujesz? –podszedł i ukucnął koło mojego krzesła. –Nie jesteś dla mnie
żadnym ciężarem. Kocham cię i postaram się zrobić wszystko abyś była bezpieczna.
Ja wyjechać nie mogę, więc ty wyjedziesz. O pieniądze się nie martw. –Ujął moje
dłonie i pocałował każdy palec po kolei.
-Gdzie mam
wyjechać? –spytałam całkiem bezradna i bez pomysłu na chociażby dalsze kilka
godzin.
-Więc
właśnie –błyskawicznie wstał i przechadzał się po kuchni rozmyślając nad
problemem. Po ładnych, kilku minutach krzyknął. –Wiem! Polecisz do Włoch!
A więc witam Was wszystkie, moje drogie Panie z powrotem. Możecie mnie ubiczować czy cokolwiek chcecie. Wiem zawiodłam. Epizod miał być już ładnych kilka tygodni temu, ale dopiero dzisiaj znalazłam chwilę wolnego i coś naskrobałam. Klawiatura wręcz do mnie przemawiała, a Word sam się otwierał i wołał "napisz w końcu ten rozdział". Postaram się teraz regularnie dodawać rozdziały. Jako rekompensata kolejny możliwe, że pojawi się w niedzielę, ale nie obiecuję. ;)
Przepraszam za każdy możliwy błąd, ale nie mam już siły sprawdzać tego powyżej.
Pod poprzednim postem pytałam się Was czy już ma być epilog. Jak wspominałam to była tylko propozycja i postanowiłam, że jeszcze Was trochę pomęczę. ;p
Pod poprzednim postem pytałam się Was czy już ma być epilog. Jak wspominałam to była tylko propozycja i postanowiłam, że jeszcze Was trochę pomęczę. ;p
Dostałam nominację do Liebster Award od sen sie i malutki.rudzielec. Dziewczyny, dziękuję bardzo za nominację. Jest to dla mnie wielki zaszczyt, wyróżnienie oraz dowód na to, że ktoś docenia to co tutaj wypisuję. Zapewne zauważyliście, że ostatnio nie mam czasu na pisanie rozdziałów, a co dopiero na czytanie innych blogów, więc nie nominuję nikogo, ale na pytania odpowiem. ;)
Pytanie od sen sie:
1.Ile masz lat?
Mam 17 lat.
2.Czym się interesujesz?
Głównie to siatkówka, ale również gram na gitarze oraz bardzo lubię czytać książki, głównie fantastyka.
3.Jaki jest Twój ulubiony zespół?
Konkretnego ulubionego zespołu nie mam. Trudno ograniczyć mi się do jednego wykonawcy, ale słucham Marinę and the Diamonds, Imagine Dragons, One Republic, Hurts, Alexa i Sierrę (mimo że nie mają jeszcze żadnych swoich piosenek, ale ich covery powalają na kolana) i wiele, wiele innych.
4.Od jak dawna prowadzisz bloga?
Już z jakiś rok? Dokładnie nie wiem.
5.Jaki jest twój ulubiony sport?
Głównie siatkówka, ale również lubię grać w piłkę ręczną.
6.Byłaś już zakochana?
Takiej prawdziwej miłości jeszcze nie przeżyłam. Tylko zwykłe zauroczenia, które szybko mijały. Teraz staram skupić się na szkole.
7.Co Cię najbardziej denerwuje we współczesnym świecie?
Polityka.
8.Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Również trudno ograniczyć mi się do jednej potrawy, ale bardzo lubię naleśniki mojej mamy.
9.Jaka jest Twoja ulubiona książka?
O mamusiu. Trudno mi powiedzieć, ale chyba bardzo polubiłam trylogię "Ja, diablicja", "Ja, anielica", "Ja, potępiona" Katarzyny Miszczuk.
10.Jaki jest Twój ulubiony film?
Zdecydowanie "Nad życie". Oglądałam go w niedzielę i ryczałam jak bóbr. ;p
11.Dlaczego zaczęłaś swoją przygodę z pisaniem?
Dokładnie nie wiem, ale przypominam sobie, że byłam kiedyś chora i tak od niechcenia zaczęłam coś pisać i tak zostało mi do teraz.
Pytania od malutki.rudzielec:
1. Jaki inny sport poza siatkówką?
Jak już wspominałam piłka ręczna.
2. Ulubiony siatkarz/siatkarka?
Nie mam ulubionego siatkarza/siatkarki. Uwielbiam wszystkich, bo wiem, że dają dużo pracy i wysiłku w to co kochają, a to się ceni.
3. Kto i dlaczego jest Twoim autorytetem?
Tak szczerze? Nie mam autorytetu. Nie chcę wymieniać tysiąc nazwisk, które zasługują na miano bycia kogoś autorytetem. Po prostu nie chcę Was okłamywać.
4. Jakiemu klubowi kibicujesz?
Asseco Resovia Rzeszów. <3
5. Jakiej muzyki słuchasz?
Wspominałam powyżej.
6. Stephan Antiga, Andrea Anastasi czy Daniel Castellani?
Andrea Anastasi oraz Daniel Castellani zrobili bardzo dużo dla reprezentacji, aby zdobywała sukcesy, medale. Włożyli w tę pracę kawał serducha i za to ich kochamy, czyż nie? Nie jestem w stanie wybrać, który jest moim ulubionym. A Stephan Antiga na pewno zrobi wszystko, aby pomóc naszym chłopakom i zapewne będzie wspierał ich w ciężkiej pracy, by ona nadal miała sens.
7. Podoba Ci się wybór 26 naszego nowego szkoleniowca?
Odpowiada mi, ale trochę mi smutno, bo nie ma Kuby Jarosza, a bardzo lubię tego siatkarza. Lecz taka jest koncepcja trenera i jestem w stu procentach pewna, że ma jakąś wizję naszej drużyny narodowej.
8. Piosenka która najbardziej kojarzy Ci się z siatkówką?
"Pieśń o małym rycerzu"
9. Byłaś na jakimś meczu?
Tak. Jak na razie byłam tylko na jednym. Na tegorocznym Superpucharze Polski i jak dobrze pójdzie to może pojadę na Mistrzostwa Świata.
10. Dlaczego siatkówka?
A dlaczego oddychasz? ;)
Pozdrawiam i do niedzieli! ;D
Ps. Czyta to ktoś jeszcze? Jest sens pisać dalej?